Projekat Rastko Poljska

Autori
Jezik
Folklor
Istorija
Umetnost
O Poljskoj
Prevodi
Bibliografija
 

Пројекат Растко : Пољска : Уметност

Srpska poezija u prevodima poljskih pesnika

 

Sadržaj

Reč unapred

Dušan Matić

TYLKO ŚPIEWA UKRYTY PŁOMIEŃ

ZANOTOWANE W PAŹDZIERNIKU W BARZE KOŁO DECZAN

Aleksander Vučo

SAMOSMRTNICE

SAMOBÓJCZYNIE

LJUBAVNICA

KOCHANKA

Desanka Maksimović

KRVAVA BAJKA

KRWAWA BAJKA

CO ROBIĄ PTAKI

Milan Dedinac

UPAMTI!

PAMIĘTAJ

ŠLESKO BDENIJE

ŚLĄSKI NOKTURN

Marko Ristić

TERET DIMA

CIĘŻAR DYMU

Desimir Blagojević

TEN SZUM, TEN GŁOS

Nikola Drenovac

GWIAZDA

Oskar Davičo

POŻEGNANIE

U SUMRAK

O ZMIERZCHU

Bogdan Čiplić

MOGIŁA

Skender Kulenović

STOJANKA MAJKA KNEŽOPOLJKA (fragment poeme)

STOJANKA, MATKA Z KNEŻPOLA (Fragment poematu)

Tanasije Mladenović

IMA JEDNA STVAR

ISTNIEJE PEWNA SPRAWA

ČEKAJ ME NOĆNO

CZEKAJ MNIE...

Dušan Kostić

SLEĐENA TIŠINA VISITORA

LODOWATA CISZA VISITORA

Miodrag Pavlović

REKVIJEM

REQUIEM

Vasko Popa

SOPOĆANI

SOPOCIANI

CRNI ĐORĐE

CZARNY DZIORDZIE

Mira Alečković

NIEDOTYKALNOŚĆ SNÓW

Stevan Raičković

DALEKO OSAMLJENO DRVO

DALEKIE OSAMOTNIONE DRZEWO

PESMA TRAVE

PIEŚŃ TRAWY

Žarko Đurović

JAKIEŚ PTAKI MNIE BUDZĄ

Miroslav Antić

BALLADA O NAS

Milovan Danojlić

JA SAM MIRAN I PROPOVEDAM SJAJ

SPOKOJNY JESTEM I GŁOSZĘ BLASK

Beleške o pesnicima

Beleške o prevodiocima

Władysław BRONIEWSKI

Mieczysława BUCZKÓWNA

Jerzy HORDYŃSKI

Kazimiera IŁŁAKOWICZÓWNA

Jarosław IWASZKIEWICZ

Tadeusz KUBIAK

Leopold LEWIN

Stanisław PIĘTAK

Julian PRZYBOŚ

Tadeusz RÓŻEWICZ

Włodzimierz SŁOBODNIK

Anatol STERN

Wisława SZYMBORSKA

Aleksander WAT

Witold WIRPSZA

Reč unapred

Prevodi koji slede preuzeti su iz obimnog pesničkog zbornika Liryka Jugosłowiańska (1960) pod redakcijom Zigmunta Stoberskog i sa predgovorom Jaroslava Ivaškjeviča. Izbor iz poezije tadašnje Jugoslavije – za period između 1941. i 1960. godine – načinili su Tanasije Mladenović (srpska i makedonska), Novak Simić (hrvatska) i Drago Šega (slovenačka). Priređivačima ovog elektronskog izbora pao je u deo nezahvalan posao da više od četiri decenije kasnije odatle izdvoje srpski i crnogorski korpus, odnosno da načine izbor prevoda – osim po estetskom kriterijumu – još i prema imenu i značaju poljskog prevodioca-pesnika.

Ipak, na ovaj način dobili smo galeriju neočekivanih imena, tačnije – imena koja bi se retko kada i po malo čemu mogla dovesti u vezu. A zahvaljujući PREVODU, veza, prava interkulturna i interliterarna, nesumnjivo postoji.

S obzirom na to da je izbor tekstova još za zbornik Liryka Jugosłowiańska bio u prvom redu revijalnog, a ne antologijskog karaktera, ni ovaj "izbor izbora" nikako nije antologija. Posle toliko vremena, međutim, nije više ni revija. Sada bismo mogli govoriti o širem, premda ipak slučajnom uzorku srpskog pesništva polovine XX veka u prevodima značajnih, pa i najznačajnijih poljskih pesnika istoga doba.

Ovim prevodima dodali smo i izvornike – radi onih koji bi poželeli da ih porede – kao i beleške o srpskim pesnicima i njihovim poljskim prevodiocima.

 

 

Dušan Matić

 

TYLKO ŚPIEWA UKRYTY PŁOMIEŃ

l

Rozgarnij trawę
Rozgarnij stary cmentarz
Rozgarnij kość wypraną (przez ziemię i czas)
I czystą jak oko tego, który po raz pierwszy kocha
(wiatrowi przygodnemu podaj)

Śpiewa tylko ukryty płomień

Nie szukaj poza trawą pożółkłą
niczego prócz trawy zielonej
(Poza nią nic nie ma)
Za starym cmentarzem tylko dziecinny
płacz,
który twemu uważnemu czytaniu przeszkadza
(Poza nim nic nie ma)
Nie szukaj poza kośćmi
Jest tylko gorące mięso, które je otacza i rozkwita
myślą
trzepocącą się, rumianą
(Poza nią nic nie ma)
Tylko śpiewa płomień

2

Nie powróci wieczór
ów, który przerwał nasz taniec
Dokąd uleciał ze zmierzchem lekki kijek do gry
Ani kijka, ani wieczoru nie odnalazłem już nigdy

Tylko płomień śpiewa na wskroś mroku
Którędy błądzi teraz tamta ścieżka
skoro deszcz kazał nam wtedy zawrócić
(Czy nie pozostaje mi nic, tylko tyle, ażebym
strzegł startego progu)

A może byłoby lepiej gdybyśmy zmoknięci
do nagiej skóry
dotarli do końca ścieżki

Tylko nad ścieżką śpiewa płomień

Garść słów, których nie zdążyłem ci powiedzieć
U końca błotnistej ścieżki może byłbym je wyrzekł
(Wszystkie słowa które muszę wypowiedzieć)
Teraz wargi palą ciemności za późno
Późno, gorzka śmieszna rzeko

Tylko śpiewa w garści płomień

Lecz wiem ktoś jutro znów
Szesnastoletni podobny do mnie na Bagdali
zgubiony wśród gwiazd i znów uniesiony ziemią
przeklęty bólem nieobjętym jak bezkresne życie
z bólu znowu zatańczy niemo
(Na Bagdali)

Tylko śpiewa na Bagdali utajony płomień
że bajka, że niedokończona, że pozostaje
że
jednak (było) życie.

Julian Przyboś

 

ZANOTOWANE W PAŹDZIERNIKU W BARZE KOŁO DECZAN

Myśl wyryjesz w kamieniu
To nie kamień już nie myśl
Skamieniała myśl
Zamyślony kamień nadaremny poza czasem

Linia zawieszona była w nigdzie.

Czyjaś ręka już znikniona
Jak barkę ją przywiodła z niepokoju mroku morza
Ze śnienia pustych snów
Pewnego dnia nikt już o nim nie wie
I do muru przywiązała jak do brzegu.

Od snów teraz trwalsza od ręki od dnia
Od wapiennego muru od ręki która cię pisze
Od mojej ręki która zniknie znika jak
Ręka która cię tego zniknionego dnia
W białej ciemności muru — wyjęła z prawdziwej ciemności
i znikła.

Trwalsza teraz od nigdzie w którym
Jałowo śniłaś
Od ciepła jesiennego słońca
Pod którym w moich oczach innemu
Migoczesz.

W południe ciepły słońca promień
Oświetlił cię nagle
Łagodna linio wiadomości
Kolorze łagodności
(Teraz znowu jesień szaro: druga
Bije na zapstrzonym zegarze baru
Autobusu nie widać, przez okno
Roztrzęsiony patrzę:
Taki sam kurz wiatr te same zwiędłe liście rozwiewa;
Przywiewa i odwiewa rudego Szweda
Z ładną czarną dziewczyną.)

Słońca na tyle dziś było
By krwią cię ożywić zjawioną
Obudzić łagodny kolorze
Ukrytą w ręku zapomnienia
Pośród ciemnych łuków
Byś mogła przeciąć moje oczy nietrwały kamień słów
Już nawet nie moich
Niebieska linio zezowatej wieczności.

Jesteś stłumionym obłędnym akcentem poza czasem
Łagodnym krzykiem zapomnianego wspomnienia
Żyjesz kolorze linio życia którego się wyrzekłaś.

Mieczysława Buczkówna

 

Aleksandar Vučo

 

SAMOSMRTNICE

Video sam ih između Hvara i Korčule
jazbinski priljubljene u oblaku stišanih riba
srce im je još kucalo u sporim sinkopama –
zelene kornjače sedam časova posle smrti

Ubijale su se zanosno i u tesnim stenama
provuku se kroz kamene zupce i telo im postaje
gnjila testera između beznadežnog života
i smrti bosonoge
smrtonosne bez ponovnog rađanja

I još druge zabrađene
dijatomege mlitave koje obeshrabruju ljubopitstvo
uvučenih pipaka ljubičaste i gluvoneme
bacale su samoubilačka sidra na olupine ratova
na šlemove s ostacima mozga
na cokule pune koščica razmrskanih cevanica
Ili su za kopno prilepljene mesecima bez svesti ležale
na jastucima od šupljih škorpija
pokrivene plavim jorganima mora

Ni hladne ni tople bez korena vida
u plitkim jadranskim vodama

Zašto se ubijate alge?
Tog dana – još dugo je trebalo do juriša noći –
svirale su flaute – jezici lasta u jagodama sunca –
i vetar je podizao male šatore
s grudima nežnijim od smrznutog mirisa lišća

I toliko radosnog disanja izvan rešetki sumnji
toliko mladosti bez ključeva u detelini mora
koje putuje na drugu obalu
u rojevima ikre – mleku za riblju decu –
u ribama koje menjaju oblik talasa
u vodi koju niko ne može raniti

Toliko smelog smeha u ptičjim krilima
zaronjenim kroz vazduh koji niko ne može ubiti

Te noći tog dana u haljini zakopčanoj snovima
grlile su vas ruke zaliva
i ljubili ljudi nesanjivi na obali
i snevane obale u ljudima
i milovali vam slepoočnice prozori
zapaljeni u stenama
i ljudi vas ljubili na prozorima brodova
i prozori otoveni u ljudima

Te noći tog dana su šiknuli mlazeli busola
na svima jezicima sveta

 

SAMOBÓJCZYNIE

Pomiędzy wyspą Hvarem i Korczulą
widziałem topielice ukryte w chmurze ryb.
Czy drgały jeszcze serca w mdlejących synkopach —
żółwie zzieleniałe pod śmierci skorupą?

A w jakich upojeniach skonałyście na skałkach?
Przez jaką czeluść raf przewlokło wasze ciała?
że stały się jak piły w pleśniach rdzewiejące
między śmiercią bez zmartwychwstań a życiem bez nadziei.

Widziałem też, choć widok ten ciekawość poraża,
okrzemki monstrualne o ssawkach fioletowych;
ich macki głuchonieme — kotwiczki zagłady
drgające śród odłamków na wraków cmentarzu
w hełmy zapuszczone z grzybami mózgowia
w buty pełne kości z goleni potrzaskanych.
Gdy inne do obłych przyssane megalitów
drzemały na poduszkach z szczeżui kałamarnic
nakryte fal wełnistych modrymi kocami

ni zimnych ni gorących
na płyciznach Adriatyku

*
Ale algi algi —
dlaczego algi szukają śmierci?
Tamtego dnia —
noc jeszcze długa nie przeszła do natarcia
a już grały flety —
jaskółcze języki na słonecznych gronach
i wiatr rozdymał srebrne i zwiewne namioty
piersi delikatne jak woń zwarzonych liści.

*
Tyle radosnego oddechu za kratą wątpienia!
tyle młodości młodości bez klucza w poroślinach morza
morza, które szturmuje obce brzegi,
morza, które przyjmuje kształty ryb swoich,
morza, które karmi swe małe mlekiem ikry,
morza, którego wód nikt ranić nie może.

Tyle zuchwałych śmiechów w ptasim wyskrzydleniu,
tyle — w powietrzu,
któremu nikt śmierci nie zada.

*
Tej nocy — tego dnia — gdy w marzenia opięte
padłyście w otwarte objęcia zalewu —
śnili o was rybacy czuwający na brzegach
i brzegi które śniły w ludziach

żegnały was oczy płonące okien
i okna żegnane w oczach,
miłowali was żeglarze z przepływających okrętów
i miłość w żeglarzach otwarta.

Tej nocy krzyczały promienie busol
wszystkimi językami świata.

Aleksander Wat

 

LJUBAVNICA

Ona se roji u mojim rukama

i ne da mi da legnemo bilo gde bilo kad

zavlači prste u moja usta i muči mi jezik

da govorim bilo šta

Ona taloži svoju ikru na bilo koju moju žilicu
seva u mojim rebrima gde nema nikoga
i vuče me kroz grane očajanja
u zapevke smrti
u venac od žice i lakiranog lišća
na mokri asfalt gde bilo koji konji padaju

Na njenom sam mestu u satu njenom
spavam ili bdim na nogama u
njenim hlorofilnim očima
bila noć ili dan na štakama
u zatvoru njene kose na tornju kolena
pod krvlju njenom koja leži na otvorenim
bilo kojim mojim ranama

Moja je ljubav gola turpija
riba zarđala od udica
i nikako da mi kaže jednostavno kao što je zebra prugasta:
hajde da se svučemo veseli
i legnemo zajedno bilo gde bilo kad

 

KOCHANKA

Ona się kłębi w moich ramionach
i spocząć nie daje byle gdzie, byle kiedy,
palcami wwierca się w usta, nad językiem się znęca,
żebym mówił byle co, byle jak.

Ona miota ikrę na byle którą z żył mych
i w żebrach świdruje, za którymi nie ma nikogo,
i ciągnie przez zarośla rozpaczy i ciągnie
do lamentacji pośmiertnych,
do wieńców z drutów i lakierowanych liści
na mokre asfalty, gdzie padają konie byle jakie.

Na jej topografiach na zegarze jej czasu
śpię albo czuwam, ale zawsze
w jej oczach chlorofilowych,
w byle dzień, w byle noc sunącą o
lasce, jestem w jej włosów ciemnicy na wieży kolana
pod jej krwią, która krzepnie w otwartych
byle jakich moich ranach.

Moja miłość to naga piła,
ryba zardzewiała od rdzawych haczyków
i nie chce mi ona powiedzieć tak jednoznacznie
jak zebra jest na przykład pręgowana:
jazda rozbierajmy się do naga rześcy
śpijmy razem byle gdzie, byle kiedy.

Aleksander Wat

 

Desanka Maksimović

 

KRVAVA BAJKA

Bilo je to u nekoj zemlji seljaka
na brdovitom Balkanu,
umrla je mučeničkom smrću
četa đaka
ujednom danu.

Iste su godine
svi bili rođeni,
isto su im tekli školski dani,
na iste svečanosti
zajedno su vođeni,
od istih bolesti svi pelcovani,
i svi umrli u istom danu.

Bilo je to u nekoj zemlji seljaka
na brdovitom Balkanu,
umrla je mučeničkom smrću
četa đaka
ujednom danu.

A pedeset i pet minuta
pre smrtnog trena
sedela je u đačkoj klupi
četa malena
i iste zadatke teške
rešavala; koliko može
putnik ako ide peške...
i tako redom.

Misli su im bile pune
istih brojki
i po sveskama u školskoj torbi
besmisleno ležalo bezbroj
petica i dvojki.
Pregršt istih snova
i istih tajni
rodoljubivih i ljubavnih
stiskali se u dnu džepova.
I činilo se svakom
da će dugo,
da će vrlo dugo
trčati ispod svoda plava
dok sve zadatke na svetu
na posvršava.

Bilo je to u nekoj zemlji seljaka
na brdovitom Balkanu,
umrla je junačkom smrću
četa đaka
ujednom danu.
Dečaka redovi celi
uzeli se za ruke
i sa školskog zadnjeg časa
na streljanje pošli mirno
kao da smrt nije ništa.
Drugova redovi celi
istog časa se uzneli
do večnog boravišta.

 

KRWAWA BAJKA

Stało się to na Bałkanach,
stało się to w wiejskiej szkole.
Oddział uczniów
w jednym dniu
bohaterską śmiercią poległ.

W tym samym roku
przyszli na świat,
wszyscy siedzieli w tej samej klasie
i wszyscy byli z tej samej wsi,
i wszyscy grali w te same gry,
szczepieni na te same choroby,
wszyscy zginęli w tym samym czasie.

Stało się to na Bałkanach,
stało się to w wiejskiej szkole.
Oddział uczniów
w jednym dniu
bohaterską śmiercią poległ.

Jeszcze na pół godziny
przed tą śmiertelną chwilą
malcy siedzieli w ławkach
czoła nad książką chyląc.
Problem był: w ilu koszach ;
sześćset jabłek się zmieści,
jeżeli na kosz jeden
przypada jabłek trzydzieści.

Mieli w tornistrach szkolne zeszyty,
a w zeszytach — któż porachuje —
bezsensowne już dziś piątki i dwóje
albo kleksy, albo plamy ze śniadania
na domowych wypracowaniach.
Mieli tę samą ojczyznę,
sekrety, miłość, marzenia,
jednakie szkiełka i sznurki
nosili po wszystkich kieszeniach.
Każdemu z nich się zdawało,
że niezliczone lata
będzie mógł biegać
pod sklepieniem nieba,
dopóki nie rozwiąże
wszystkich zadań świata.

Stało się to na Bałkanach,
stało się to w wiejskiej szkole.
Oddział uczniów
w jednym dniu
bohaterską śmiercią poległ.

Chłopcy stanęli w szeregu
i — jakby śmierć mieli za nic -
z ostatniej szkolnej godziny
odeszli na rozstrzelanie.
W tym samym roku zrodzeni,
do jednej klasy chodzili
i życie z nich uleciało
na wieki, w tej samej chwili.

Wisława Szymborska

 

CO ROBIĄ PTAKI

Co robią ptaki, gdy młodość odfrunie?
Co robią drozdy, zięby, sikorki i trznadle;
przepiórka, kiedy z nieba ciężko się zesunie
i zmęczona przysiądzie na drzewie;
skowronek, który nagle
zrozumie, że go cisza prześcignęła w śpiewie?

Co robicie, lasy, kiedy poczujecie
górski wiatr zwiastujący wam śnieżne zamiecie?

Co robicie, klony, kiedy minie lato
i okręty obłoków popłyną nad wami?
Topole, co wy na to,
że już przebłyskujecie zżółkłymi listkami?

Co robi pole, gdy powiędły trawy
i czas je pajęczyną osnuł?
Co robi łąka, gdy szron niełaskawy
zielone zioła srebrzy do snu;
gdy pierwsze siwe włosy
ujrzy powój w lusterku zamarzniętej rosy?

Gdy dmucha wiatr z północy, co robicie wody,
jezioro zamienione w talary lodowe,
rzeki o tętnie skamieniałym?
Co robisz mój potoku młody,
co robisz, zuchwały,
kiedy cię lód zakuwa i odbiera mowę?

Wisława Szymborska

 

Milan Dedinac

 

UPAMTI!

Treba uhvatiti pticu, izgubljenu nad Šleskom, jedinu,
i drvenu baraku, i psovku svaku, i izgužvane šinjele.
Upamti: čemer i glad, i oči mutne što su ispile daljinu,
i nebo zapamti crno i snegove ove bele!

U srcu da gajiš lik svakog svog druga – za njim su žica i borovi.
Nijedan dan, nijedan san da ih posle ne zbriše.
Ne slušaj bole svoje, nego druga tog što ti o kući govori,
i nikad ga ne zaboravi više!

 

PAMIĘTAJ

Trza nam tego ptaka schwytać
zbłąkanego samotnie nad Śląskiem.
W barakach — złe cienie i złorzeczenia,
pomięte w kącie szynele.
Pamiętaj: gorycz i głód,
i wzrok mętny, co daremnie od dawna dal drąży...
Pamiętaj — nieba czarnego chłód
ponad śniegową bielą.

I każdego towarzysza postać
złóż, w sercu, i druty te, i sosny,
niech żaden dzień ni żaden sen później ci ich nie
zmaże.

Zbądź cierpień: słysz, o domu
twoj opowiada towarzysz...
Posłuchaj i nigdy już nie zapomnij.

Kazimiera Iłłakowiczówna

 

ŠLESKO BDENIJE

Da nije još ove noći
da nam sećanja ugasi i mutne ove žudi,
da nije još ove noći
nikad ti, druže, ne bih mogao doći,
zalud bi čekala moj korak da te iz
samoće razbudi!

Da nije još ove noći
da nam nebo sklopi, ovo grdno, i naše oči,
da nam ove noći nije
zar bih još znao kakve su tvoje oči,
zar bih se sećao kakve sve boje krije
nebo Srbije?

Da nema još noći ove
da nam javu uspava i bistre probudi snove,
da ove noći još nema,
nikad, ah nikad Morava protekla ne bi
izmedju ovih žica,
i zar bi ikad, u pustoj ovoj Šleskoj
zalistala lipa, do oblaka golema,
i u granju njenom zapevala ptica!

Da noći ove još nema!...
- Šta sužnju crnom ostaje?

Noć neka dovek traje!...

 

ŚLĄSKI NOKTURN

Gdyby i nocy nie było,
co gasi nam wspomnienia i te niejasne tęsknoty,
gdyby nie było i nocy,
dotrzeć do ciebie — nie starczyłoby mocy
i próżno by za mym krokiem tęskniła
twoja w śnie pogrążona samotność.

Gdyby nie było i nocy,
co tutejszych nieb szpetność zakrywa i nam skleja oczy,
gdybyśmy nie mieli nocy,
jakżebym wiedzieć mógł — jak patrzą twe oczy,
skąd bym pamięcią barwy mógł zaczerpnąć
nieb twoich, Serbio?

Gdyby tej nocy nie stało,
co jawę usypia złą i wartkie nam sny rozpala,
gdyby tej nocy zabrakło
— nigdy by, nigdy Morawa nie wpłynęła między te druty swą falą
i gdzieżby w tym pustym Śląsku oblepiła liściem
gałązki
przeogromna lipa taka
i ptaka nam śpiewaka wykołysała.

Gdyby nawet tej nocy zabrakło,
cóż by więźniom czarnym zostało?
Niechby więc na wieki trwała!...

Kazimiera Iłłakowiczówna

 

Marko Ristić

 

TERET DIMA

But I do prophesy the election lights
On Fortinbras; he has my dying voice;
So tell him, with the occurrents, more and less,
Which bave sollcited. The rest is silence.

Wlliam Shakespeare, HAMLET

Dim taj
Dim, to je prva reč kojom se opet svršava jedno dugo ćutanje
Za nesrazmerne ove reči izvan vremena
To je teret pod kojim će se one poviti
Za krhke ove reči bez oslonca u vremenu
To je glomazno nebo pod kojim će potonuti
Kao da ih nije ni bilo
Kao da ih nikada nije moglo biti
U magli bez reči kojom su obvijene nasilne smrti
Ovog veka
I opet će biti ćutanje

Čvrsto je tle kojim korača ova svest
Ona zna koja su vremena i zašto su noći
I zašto su crni krvavi dani
I zašto idemo stazom koja je tvrda kao dan
Svetlosiv
Dan gde nema drugog do svesti da bi ičega bilo
Nad krovovima Banjičkog logora
Čvrsto je tle kojim korača ova volja
Da se nad pustoš kao leto vrati rumen
Koja neće biti rumen prolivene krvi
Da ne budu uzalud bezbrojne smrti i sumnje u svakog
Jer ima lik kakav sme da ima i ubica

Šta je sve za tu vedru pesmu smrti u zoru
Učinila ta zora duboka krvlju i svešću
Šta je sve za duboku pesmu svesti
Za tu zoru nad ruševinama
Za to nevidljivo proleće buduće dece
Učinila ta krv teška od zore
Laka od svesti koja ne sme da čeka

A tama je nad patnjom kao stid ovog veka
I opet samo pogled u sumor i glad i kišu
Da sve je samo prostor gde luta prošlost i pretnja
To prazno glomazno nebo što na nama leži
Kao da se više dići nikada neće

Tu u toj bunovnoj bolesničkoj sobi Evrope
Tu gde nova zaraza luta, gde nova lepra vreba
Tu gde se trajanje tako mučno otima od sebe
Gde je budućnost zastala i gde je drži taj prag
Stoje i oni u čijem je oku ostao
Sav sram koljaša i sav jad bogataša
Kao mutna krvava suza
Stvrdnuta i koja ne prolazi

Oni nose sebe kao olovo sumnje
Po tvrdim stazama zemlje
Danima
Danima koji nisu ni brige ni nade
Samo dim
Dim taj
I pod umorom tog dima koji je sama reč sećanja
Sama reč ćutanja
Oni koji su sebi zabranili zaborav
Jer nije isceljenje

Zakasneli u danu konačno sumračni
Iz ove slabosti kojoj ne znaju izlaza
Na pragu koji ih drži
Iako uvek i samo na pragu
Detetu bez uspomena predaće svoj san
Za navek zagonetnu poruku
Za dete bez uspomena daće svoj umirući glas
Jer ono nema šta da zaboravi
Njegov je pogled lak a tuga samo ljubav
I umor samo proleće

 

CIĘŻAR DYMU

But I do prophesy the election lights

On Fortinbras; he has my dying voice;

So tell him, with the occurrents, more and less,

Which bave sollcited. The rest is silence.

Wlliam Shakespeare, HAMLET

Ten dym
Dym — pierwszy wyraz co znowu długie zamyka
milczenie
Dla słów nierównych spoza kręgów czasu
To brzemię pod którym ugiąć się muszą
A dla słów kruchych bez oparcia w czasie
Ogromne niebo pod którym utoną
Jakby ich nigdy nie było
Jakby nie mogły nigdy być
W milczącej mgle którą nagłe spowite są śmierci
Naszego wieku
I znowu milczenie

Po twardym gruncie kroczy świadomość
Wie co za czasy i po co są noce
I czarne krwawe dlaczego są dni
Dlaczego ścieżką idziemy ciernistą jak dzień
Szary
Dzień w którym tylko jest wiara że coś stać się może
Ponad dachami obozu w Banicy
Po twardym gruncie kroczy pragnienie
By jak lato na pustkę powróciła czerwień
Która by krwi przelanej nie była czerwienią
By nie poszły na marne śmierci, zwątpienia o każdym
Bo ma twarz jaką może mieć także morderca

Co dla pogodnej pieśni konania o świcie
Uczynił świt nabrzmiały krwią i świadomością
Co dla głębokiej pieśni świadomości
Dla tego świtu ponad rumami
Dla niewidzialnej wiosny przyszłych dzieci
Co uczyniła krew brzemienna świtem
Lekka wrażeniem że czekać nie wolno

A mrok wisi nad męką jak hańba tych czasów
I znów tylko spojrzenie w ciemność, głód i deszcz
W przestrzeń po której błąka się przeszłość i groźba
W puste ogromne niebo które nas przytłacza
Jakby już nigdy podnieść się nie miało

Tu w niewyspanej izbie chorych Europy
Gdzie rośnie nowy pomór, gdzie nowy trąd czyha
Gdzie trwanie z takim trudem z siebie się wyrywa
Tu gdzie przyszłość stanęła zatrzymał ją próg
Stoją i ci którym w oczach została
Cała hańba oprawców cały jad bogaczy
Jak łza zmętniała i krwawa
Zakrzepła która nie spływa

Ci niosą siebie jak ołów zwątpienia
Po kamienistych ścieżkach ziemi
Dniami całymi
Dniami co nie są bólem ni nadzieją
Tylko są dymem
Tym dymem
I pod znużeniem dymu — wyrazu wspomnienia
Tylko wyrazem milczenia
Ci co zapomnieć zabronili
Wtedy nie byłoby ocalenia

W dniu zapóźnieni krańcowo posępni
Ze światła z którego wyjścia nie znają
Na progu, który ich trzyma
Lecz wciąż i tylko na progu
Dziecku bez wspomnień swój koszmar przekażą
Na wieki zagadkowe poruczenie
Dziecku bez wspomnień swój konający głos
przekażą
Bo ono nie ma o czym zapomnieć
Jego spojrzenie lekkie jego smutek to miłość
Jego znużenie to tylko wiosna.

Leopold Lewin

 

Desimir Blagojević

 

TEN SZUM, TEN GŁOS

Co czynić, skoro zwierzęta i ptaki
płaczą w bezruchu stojące jednakim,
co czynić, skoro nawet oczy zwiera cisza,
skoro łzy płyną i płyną po licach,
gdy płacze sosna i lelije trzy,
skała i niebo równie leją łzy.
I czyż się znajdzie domu próg,
gdzie sen spokojny wić bym mógł?
Ach, po cóż wody te niezmierne,
gdy mi nieznane miłosierne
schronienie dla mych łez.
Czterdzieści nocy, czterdzieści dni
już płyną łzy.
Czy jest na świecie jakie zwierzę,
a nawet dziecko, ryba, jerzyk,
co może ze mną w łzach się mierzyć?
Płaczę skałę, płaczę czarne wrota,
płaczę.
Ogromna kropla u pułapu nieb.
To Noe gra i wzywa na pomoc lilie trzy,
organy mu urosły, krople, niebieskie łzy.
Cóż pocznę, skoro ojciec Noe nie ma nawet Arki,
skoro pędzę
z nocy w pustą noc.
Cóż pocznę, gdy i głosy płyną, a nie mam nawet złotoustej fujarki,
cóż pocznę bez słońca w nieszczęsnej rozpaczy,
gdy jestem cały ogromnym płaczem,
cóż po organach tonących w błękicie,
które są jako wody płynące obficie.
Cóż po ziemi, rybach i po cóż mi zwierzę,
skoro nawet cień o człeku nie pamięta,
cóż pocznę w głuchym, błękitnym dzwonie,
nie ma nikogo, kto się ze mną zmierzy.

Cóż pocznę w bezmiernym płaczu,
dokoła sosny się obracam,
błękitny i bezsilny,
czy znajdę domu tego próg,
gdzie bym bezpieczny skryć się mógł
jak strzała, jak powietrze.

Jerzy Hordyński

 

Nikola Drenovac

 

GWIAZDA

Od dna, od oka, od światła,
co bębni w błonę
zapomnienia —
aż po obgryzione kości
nadziei, po sny roztopione;

od trwogi krwi, od koła, co więzi,
od lineałów przypomnienia —
aż po zbłąkaną nad wodami jaskółkę,
aż po liście,
aż po struchlałość gałęzi;

od siebie, jaki jestem od złorzeczeń ciężki,
co głową tłuką o mur i do mnie powracają
aż po czarny ołówek,
którym śmierć kreśli
— coraz krótsza jest ścieżka.

Jesteśmy braćmi, wołam,
a wiem, że kamień jest jak ołów
zimny, bez czucia.
Z kąta w kąt się szastam, dotykam
sercem brata: stawiam go z popiołów.

I nie wiem — dlaczego jestem sam,
sam do szczętu
i dlaczego przypominam to wszystko, czym już nie jestem.
Może miłość swoją dam pierwszemu lepszemu włóczędze
i nie rozpoznany wydźwignę się w celestę,

gdzie staną ze mną twarzą w twarz marzenia moje,
uroki
przyciszone do wstrętu, co dojrzewał w tajni.
A może umilknę, chory z
rozpoznania,
lecz żywy gwiazdą, która oświetla mroki...

Aleksander Wat

 

Oskar Davičo

 

POŻEGNANIE

Twój krok, twój krok,
jak ślad na piasku, gdy morze się wełni,
mały jak czółno odkrycia,
gdy opowiada morzu księżyc w pełni
sen śmierci i życia.

Twój krok, twój krok,
ten głos na wietrze, jak światło spojrzenia,
gdy odwilż wróci,
jak płód, co w krzyku dojrzewa cienia
i smuci.

Twój krok, twój krok,
ten okręt w sercu, kruchy jak maki
w chłodne wrześniowe rano,
jak noc, na którą padam — mrok,
którego nie dosłyszano.

Leopold Lewin

 

U SUMRAK

— Reci mi smeh koji ne zna grč
gorčine?
— O ja sam muk i dobar vrč
tišine.

— Kaži mi noć što bolu zna
broj stuba?
— O ja sam san koji nema dna
ni ruba.

 

O ZMIERZCHU

— Nazwij mi śmiech, który nie zna ran,
nie zna cierpienia?
— Ja jestem cisza i głęboki dzban
milczenia.

— Nazwij mi noc, która bólu zna
stopnie i ramy?
— Ja jestem sen, który nie ma dna
i tamy.

Leopold Lewin

 

Bogdan Čiplić

 

MOGIŁA

Pod Karłowem na drodze do Kikindy
jest pewien zielony pagórek,
zielony jak te pola zielone,
albo może jeszcze zieleńszy, bo wyższy,
na naszej płaskiej równinie
to góra prawdziwa!
Jeśli kikindzianie stojąc na dyni
mogą dojrzeć Kikindę,
to jakże daleko sięga oko
z karłowskiej mogiły.
Jeśli tu jakiś inny nie wyrośnie kurhan,
to dalibóg, sięgnie wzrok do Kowina.
Ależ to kopiec, wielki nie na żarty,
nie znajdziesz takiego na naszych cmentarzach,
tysiące wiejskich mogiłek pokryłby sobą.
Gdy rolnik wspina się nań za swym pługiem,
zdejmuje starą czapkę i ociera pot.
Konie tu rżą zawsze i biją kopytem,
a z kurhanu (tajemny) odpowiada głos.
Boże, co też ten kurhan ukrywa?
Odpoczywa rolnik razem ze swym pługiem,
minutę — drugą musi wytchnąć.
Rozsiewa myśli po trawach i niebie.
Stare podanie opowiada,
że skarb ukrywa tajemna mogiła,
skarb zakopany przez Hunnów, Tatarów,
ongiś, gdy władali krainą banacką.
Ale nikt, nikt go nie może wykopać,
kto nie zna zaklęcia, które skarb ten strzeże.
A gdyby nawet wykopał, biada, gdy go dotknie,
bo zemrze, porażony nieznaną chorobą...
Skarb, skarb pod zoraną mogiłą!
Konie chcą ruszyć dalej, bo słońce już siada.
Coś zadzwoniło tępo pod lemieszem.
To złamany miecz awarski przez ziemię przeżarty
zazgrzytał wydarty przez pług z wiecznego snu...
Westchnął chłop: to nie garnek dukatów, ani drogi kamień —
wie, że ten skarb chowają źdźbła przyszłej trawy,
ziarna co łanem zbóż pokryją latem kurhan,
pojony deszczem i jego własnym potem.
Hej, umykajcie, senne mary i klechdy,
fatamorgano tych prastarych pól...

Anatol Stern

 

Skender Kulenović

 

STOJANKA MAJKA KNEŽOPOLJKA

ZOVE NA OSVETU TRAŽEĆI SINOVE SRĐANA, MRĐANA I MLAĐENA ŠTO POGINUŠE U FAŠISTIČKOJ OFANZIVI

Svatri ste mi na sisi ćapćala - joj, blagodatno
sunce knešpoljsko! -
svetrojici povijala nožice sam rumene
u bijele povoje lanene,
svetrojici sam prala jutrenje tople pelene ...
Joooj,
Srđane,
Mrđane,
Mlađene,
joj, tri goda u mom vijeku,
tri prvine u mom mlijeku,
tri saća teška,
silovita,
što ih utroba moja izvrca,
joj, rosni trolisni struče djeteline knešpoljske,
što procva ispod moga srca!
Joooj,
tri goda srpska u mom vijeku,
tri Obilića u mom mlijeku,
joj, Srđane-Đurđevdane,
joj, Mrđane-Mitrovdane,
joj, Mlađene-Ilindane:
Kozara izvila tri bora pod oblak,
Stojanka podigla tri sina pod barjak!
Joooj,
gdje ste,
Srđane,
Mrđane,
Mlađene,
Joooj,
gdje ste,
tri ilinske puške prve,
tri suze moje zadnje:
Hoće majka mrtve da vas izljubi
pa sedam ravnih redi
- što Knešpolje izrovaše pogani nerasti svejedi
nit ije
nit pije,
već petama krvavim
Kozarom, Prosarom
po lješevima čepa crvavim
ne bi li kojeg od vas poznala
žalosna majka Stojanka,
što vas je zimus pratila u akciju,
posvunoć cjelcem batrgala
i prugu trgala!
Joj, tri vuka moja i tri ljute mećave,
hoće majka da vas izljubi ledene:
Zasuči rukav, Srđane,
lako bi tebe majka poznala:
na lijevoj miški mladež - mrka kupina!
Zavrni, sine Mrđane,
zavrni mi desnu nogavicu:
tu ti je prvi kuršum probio
pod listom cjevanicu!
A ti se mrtav nasmij majci, Mlađene,
tebe bi majka ponajlakše poznala:
četiri očnjaka ostale zube prerasla,
ko u kurjaka!...
Joj, tri moje biljege od soja,
joj, tri ljute guje s prisoja
što vas majka junačkom snagom nasisa,
što vas buna kuršumskom šarom ispisa,
Joooj,
gdje ste?
Da l vas plaču
vode mlječaničke,
ili gračaničke,
ili moštaničke,
ili vas rastaču
bljuvci žutih crvi
po skotskim crnim rovovima,
na skotskim stozubim žicama
kraj dubičke ceste?
Ustajte, ustajte,
niz Knešpolje pogledajte:
Je li ovo jučeranje Knešpolje?
Je li ovo, djeco, pred jesen?
Gdje su bijele kosačke družine povijene?
Pod kojom kruškom uzrelom
čeka
kosce jarne, uganule
i žetelice preplanule
velika rumena pita
od prvog slobodnog žita
i velika zdjela kisela mlijeka?

 

A od Kozare, rano moja, pa do Save,
ljetina natisla iz slobode,
ko iz vode,
kukuruzi nanijeli ko vojske zelene,
glavinjaju pšenice bremene,
šljive savke uplavile
od slačina,
pa se lijepo, od težina,
razglavile
ko steone krave:
Svud hljebno je i medno je i grozdno je
preko glave,
krckaju zemlje ko krcate košnice,
čekaju, rano moja, da se oznoje
orne muške mišice...
Al zalud, zalud čekaju!
Djeco moja
vi ćete Stojanki majci oprostiti
što će vas majka mrtve ražalostiti:
Oca su vam u zbjegu upeljali,
i na cesti dok su nam ga strijeljali,
zubima je stisno lulu družicu,
a strica vam Radoja
odveli su u žicu,
otjerali vamiliju i kum-Ilije,
i sve redom vamilije!...
Pusto leži Knešpolje,
obnemoglo, suro, jalovo.
I ko sipnja ga pritišće
sunčano olovo.
Sve je gluvo, bezuvo.
Ni ptice, ni pčele.
Samo u praznu sobu
ubasa samotno tele

 

pa glavom o zatvorena vrata tuče
i beuče,
ko u grobu...
Nije ovo, djeco, Knešpolje,
ovo je polje nevolje!
Ko li će ove godine kositi?
Ko li će djevojke prositi?
Ko li će rakije peći?
Ko li će slanine sjeći?
Aj, zar će se ovi nerasti nesiti,
zar će se našom pogačom rumenom
- crvena kad nikne iz naših kostiju-
zar će se našom pogačom crvenom
nesiti nerasti slastiti?!
I zar će skotske laloke pogane
našim mrsom alapljivo mastiti?!
I zar će našom rakijom prvenom
salovita svoja ždrijela palucati?!
I zar će njihove šape čupave
što su se u našoj krvi kupale
nevjestama što su za vas pupale
proljetna njedra satrti?!
I, djeco moja, poslije naše samrti,
zar će im se sito-pjano štucati?!
Aj, ko će ove vukodlake zatrti?
Kozaro,
Kozaro,
Kozaro,
kazuj, Kozaro, ko će ih zatrti,
ko će okajati
moga Srđana,
moga Mrđana,
moga Mlađena? ...

 

Kozaro, seko zelena,
druga majko moga Mlađena,
s daleka li se vidiš
i dalje li se čuješ!
Vjerovat ne može majka Stojanka
da si ti opustjela
i da si nas napustila!...
Sa ceste preorane,
sa mrtvih psina što im djeca naša sudiše,
kad oči uznesem uz tvoje kosate strane,
u mom srcu - ko u tvom gnijezdu -
jedno ptiče prokljuvava,
jedna vjera procvjetava:
Ti si moje sinove,
ti si, sele, svoje džinove
u pletenice zelene savila,
pa ćutiš nad Knešpoljem
i obrve teške sastavljaš
i u srcu,
ko u kotlu plamenom,
miješaš svetu osvetu!
Osvetu, seko, osvetu!
Okaj mi sina Srđana,
okaj mi sina Mrđana,
okaj mi sina Mlađena:
Kiše je željno sveto Ilinje,
a Knešpolje osvete presvete!

 

STOJANKA, MATKA Z KNEŻPOLA

(Fragment poematu)

O zemstę wola, szukając synów Syrdziana,
Myrdziana i Mladena, którzy polegli podczas
faszystowskiej ofensywy.

Wszyscy trzej ssaliście mą pierś — oj, łaskawe słońce kneżpolskie! —
wszystkim trzem nóżki różowe w pieluszki
owijałam,
w bielutkie pieluszki lniane,
wszystkim trzem rano prałam ciepłe pieluszki...

Oj,
Syrdzianie,
Myrdzianie,
Mladenie,
oj, trzy lata w moim życiu,
trzy pierwszyzny w moim mleku,
trzy ciężkie plastry miodu,
mocne,
którymi tryskało moje łono,
oj, trójlistku dzięcieliny kneżpolskiej,
który wykwitł spod mego serca!

Oj,
trzy serbskie święta w moim życiu,
trzej Obiliciowie w moim mleku,
oj, Syrdzianie — Dziurdziewdanie,
oj, Myrdzianie — Mitrowdanie,
oj, Mladenie — Ilindanie:
Kozara wydała trzy sosny niebotyczne,
Stojanka odchowała trzech synów pod sztandar.

Oj,
gdzie jesteście,
Syrdzianie,
Myrdzianie,
Mladenie,
oj,
gdzie jesteście,
trzy pierwsze pędy lipowe,
trzy moje łzy ostatnie:
Matka chce was martwych ucałować,
więc siedem calutkich dni
— a w Kneżpolu ryją plugawe knury-wszystkojady —
nie je,
nie pije,
lecz stąpając okrwawionymi stopami
po Kozarze, Prosarze,
przewraca trupy toczone przez czerwie,
spodziewając się, że któregoś z was znajdzie,
żałosna matka Stojanka,
która was zimą wysłała w bój
i towarzyszyła wam w boju,
idąc z wami całymi nocami,
po śniegu nieprzetartym,
i wysadzała szyny kolejowe!

Oj, trzy wilki moje i trzy lute zawieje,
matka chce ucałować was zlodowaciałych.
Zakasaj rękę, Syrdzianie,
matka by cię z łatwością poznała:
na lewym ręku masz znamię — czarną jeżynę!
Zakasaj, synu Myrdzianie, zakasaj prawą nogawicę:
tutaj pierwsza kula przebiła ci
łydkę pod goleniem!
A ty, zmarły, uśmiechnij się do matuli,
Mladenie,
ciebie by matka najłatwiej poznała:
cztery kły
inne zęby przerosły,
jak u wilka!...

Oj, trzy piętna rodu mojego,
oj, trzy jadowite węże z turni,
które matka junacką siłą karmiła,
które bunt charakterem kul zapisał,
oj,
gdzie jesteście?
Czy pluszczą o was
wody milczanickie
albo graczanickie,
albo mosztanickie,
a może was toczą
roje żółtych czerwi
w czarnych okopach psubrata,
lub na stuzębych drutach psubrata
przy drodze dubickiej?

Wstańcie, wstańcie,
spójrzcie na Kneżpole:
Czy to jest wczorajsze Kneżpole?
Czy to jest, dzieci, pora wczesnej jesieni?
Gdzie są białe gromady kosiarzy?
Pod którą gruszą dojrzałą
czeka
na kosiarzy pracowitych, zmęczonych
pierwszy rumiany placek
z pierwszego wolnego zboża
i wielka misa kwaśnego mleka?
A od Kozary, dolo moja, aż do Sawy
plon wytrysnął z wolności,
jak z wody,
kukurydza wysoka jak wojsko zielone,
ciężkogłowa stoi brzemienna pszenica,
śliwki-sawki dojrzały
słodkie
i takie piękne a ciężkie
rozsiadły się
jak cielne krowy:
Wszędzie tu chlebnie, miodowo, winnie
pachnie powyżej głowy,
brzęczą pola jak przepełnione ule,
czekają, dolo moja, aby się uznoić
potem pracowitych męskich mięśni...
Ale daremnie, daremnie czekają!

Dzieci moje,
wybaczcie matce Stojance,
że was zmarłych matka zasmuci:
Ojca waszego przydybali w kryjówce,
a gdy go na dróżce rozstrzeliwali,
w ręku trzymał swoją fajkę-towarzyszkę;
a stryja waszego Radoja
za drutami trzymają,
zabrali rodzinkę i kuma Ilię,
i wszystkie po kolei rodziny!...
Puste zostało Kneżpole.
Znieruchomiałe, ponure, jałowe.
I jak dychawica przygniata je
ołów słoneczny.
Wszystko głuche, nieme.
Ani ptaka, ani pszczoły.
Tylko do pustej izby
wpada samotne cielę,
łbem wali w drzwi zamknięte
i beczy,
jak nad grobem...

To już nie jest, dzieci, Kneżpole,
to pole niewoli!

Kto tego roku będzie kosił?
Kto będzie dziewczyny poślubiał?
Kto samogon będzie pędził?
Kto boczek będzie ciął?

Oj, czy te knury żarłoczne,
czy naszym chlebem pszennym, rumianym
— czerwony wyrośnie z naszych kości —
czy naszym chlebem pszennym, czerwonym
żarłoczne knury będą sycić swe gardziele?!
I czy psubrat swój pysk plugawy
naszym tłuszczem będzie chciwie maścił?!
I czy naszą pierwszą wódeczką
swoje sadłem porosłe gardziele będzie zalewał?!
I czy ich łapska włochate,
które obmyli w naszej krwi,
będą dziewczynom naszym, co dla was zakwitły,
wiosenne piersi gnieść?!
I, dzieci moje, czy po naszej śmierci
psubrat syty dostanie czkawki pijackiej?!

Oj, kto tych wilkołaków wytępi?
Kozaro,
Kozaro,
Kozaro,
powiedz, Kozaro, kto ich wytępi,
kto pomści
mego Syrdziana,
mego Myrdziana,
mego Mladena?...

Kozaro, siostrzyczko zielona,
druga matko mojego Mladena,
czy widać cię z daleka,
czy słychać cię jeszcze?
Matka Stojanka nie może uwierzyć,
żeś ty opustoszała
i że nas opuściłaś!...
Z drogi zaoranej,
chodząc po zdechłych psach, którymi dzieci nasze rządziły,
gdy wzrokiem obejmuję twoje zbocza,
w sercu moim — jak w twoim gnieździe —
jedno pisklę się wykluwa,
jedna wiara zakwita:
Ty, siostro moich synów,
swoich olbrzymów
w zielone warkocze wplotłaś,
więc teraz milczysz pod Kneżpolem
i brwi ciężkie marszczysz
i w sercu,
jak w ognistym kotle,
mieszasz świętą zemstę!
Zemstę, siostro, zemstę!

Pomścij syna mego Syrdziana,
pomścij syna mego Myrdziana,
pomścij syna mego Mladena:
Deszczu pragnie święty Eliasz,
a Kneżpole przenajświętszej zemsty!

Władysław Broniewski

 

Tanasije Mladenović

 

IMA JEDNA STVAR

Ima jedna stvar koja se ne zaboravlja:
Svet je golem a mi u njemu izgubljeni
Pružamo jedno drugom ruke belje od mesečine,
Vetar zaborava im daje boju i lepotu kao na vazama grčkim,
Toplotu im osnažuje misao na bliskost
Našeg zajedničkog cilja.

Ima jedna stvar koja će se dugo pamtiti:
Prisutnost naših tela oslobađa duh od prastarih uza,
Lažnog stida i lažnih obzira,
I mi krećemo na put iza granica obaveznih laži,
Kraj mu se još ne vidi, ali iskustvo
Ali iskustvo koje se rađa u nama
Biće nam putokaz, biće nam vetrokaz,
Vodič kroz tamu naših lutanja, putovođ
Na svakojakim nužnim stranputicama
Koje odasvud vrebaju protivu nas na ovoj tragičnoj planeti,

Tako malenoj i tako vedro zalutaloj
U maglinama noći, punoj hladnih
Zamišljenih i podrugljivih zvezda,
I stalnog neobuzdanog kruženja,
I nekog razuzdanog razora
Koji će nas, možda, i opametiti.

Ima jedna stvar koja će nas osvestiti:
Dovoljno da ljubav zauzme svoje izgubljeno mesto,
Dovoljno da razum povrati svoj nekadašnji sjaj,
Dovoljno da nas podseti na najvažnije:
Da svet je golem a mi u njemu izgubljeni
Tragamo večno za tvrdim obrisom takozvane Istine,
Dovoljno da nas izleči od svih sumnjanja,
I od zaborava na ono što ne treba
Nikada, nikada zaboraviti.

 

ISTNIEJE PEWNA SPRAWA

Istnieje pewna sprawa, o której nie wolno zapominać:
Świat jest wielki, a my, choć w nim zatraceni,
Wyciągamy do siebie dłonie bielsze od księżyca.
Wiatr zapomnienia przydaje im barwę i urodę podobną wazom greckim.
Ciepło ich wzmaga myśl o bliskości
Wspólnego naszego celu.

Jest pewna sprawa, która długo pozostanie w pamięci:
Obecność naszych ciał wyzwala ducha z więzów
prazamierzchłych
Fałszywego wstydu i fałszywych hamulców
I wyruszamy w drogę poza granice kłamstw, które
nas krępują.
Nie widać kresu tej drogi, lecz doświadczenie,
Lecz doświadczenie, które w nas nagromadza się,
Będzie nam drogowskazem, będzie nam różą
wiatrów,
Będzie nam przewodnikiem skroś mrok wędrówki
Na niechybnych manowcach,
Które czyhają wszędzie na nas na tej tragicznej
planecie,
Tak nikłej, a tak pogodnie zbłąkanej
Wśród mgławic nocy, pełnej chłodnych,
Drwiących i zadumanych gwiazd,
Niepowstrzymanego, ciągłego krążenia
I rozpasanego zniszczenia,
Które być może w końcu zmusi nas do Opamiętania się.

Istnieje pewna sprawa, która wyrwie nas z odrętwienia:
Niech tylko miłość zajmie dawne swe miejsce,
Niech tylko rozum odzyska światło utracone,-
Zdajmy sobie tylko sprawę z tego, co najważniejsze:
Że świat jest wielki, a my zatraceni w nim,
Dźwigamy za wiecznie twardym zarysem tak zwaną Prawdę.
Wtedy wyleczymy się ze wszystkich zwątpień
I zapomnienia o tym, o czym nigdy,
Przenigdy nie wolno zapominać.

Włodzimierz Słobodnik

 

ČEKAJ ME NOĆNO

Čekaj me noćno na letnjem treperenju sunca,
S kojim sam sam u pohode kasnome došao letu,
Lak i gibak ko struna
Na plavoj pozadini vidika.

Čekaj me noćno, jer dan je suviše lak i kratak
Za nežni prkos reči, za zvon ljubavnog guka
U ovom prostoru bez međa, u ovoj korubi neba,
Planina, livada travnih i cveća utišanog,
U ovom krugu zemlje, i voda, i glasnih ptica,
Orlova širokokrilih i čavki vranih boja
Koje zatamne zrenik
Zastorom svojih krila.

Čekaj me noćno ko suton ljubavni zagrljaj mraka,
Kad svetlost se slije u tamu i kao potok spusti
Niz glatku zvezdanu putanju,
Niz tvoje ruke i lice, niz kose i mlečne grudi,
Niz padinu mladog stasa i uzburkana bedra,
U kojima ljubav se ljuška kao u vodi žubor,
Kao u ptici pesma,
I kao urlik u vuku
Na gladnoj ledini noći, na oštrom sečivu mraza,
Na talasanju svih čula
Svih bića i svih stvari.

Čekaj me noćno, jer leto samuje uoči zore
Kad pođe da nas traži
I stvori novi zanos.

 

CZEKAJ MNIE...

W słońca migocie letnim czekaj na mnie jak nocą,
Sam do późnego lata szedłem z nim w odwiedziny,
Lekki i giętki jak struna
Na błękitnym tle widnokręgu.

Czekaj mnie nocą — dzień jest nazbyt lekki i krótki
Dla czułego patosu, dźwięku miłosnej mowy
W tej przestrzeni bez kresu, w tej skorupie niebiosów,
Gór, łąk trawą porosłych i zmilkłymi kwiatami,
W tym kręgu ziemi, wody i szczebiocących ptaków,
Orłów szerokoskrzydłych, kawek o czarnej barwie,
Co zaciemniają widnokrąg
Skrzydeł swoich zasłoną.

Czekaj mnie nocą, jak zmierzch — miłosnych objęć mroku,
Gdy światło w mrok się wlewa, na dół spływa jak
strumień
Po gładkiej gwiezdnej drodze,
Po twych rękach i twarzy, włosach i białych piersiach,
Po spadzistej kibici i falujących biodrach,
W nich się miłość przelewa, jak wody szmer
w strumykach,
Jak pieśń wysoka w ptaku,
Jak w wilku ostre wycie
Na błoniu głodnej nocy, na ostrej brzytwie mrozu,
Na falach wszystkich zmysłów,
Wszystkich istot i rzeczy.

Czekaj mnie nocą, lato samotne jest przed świtem,
Gdy nas szukać zaczyna
I tworzy nowe zachwyty.

Leopold Lewin

 

Dušan Kostić

 

SLEĐENA TIŠINA VISITORA

Neka, neka ti nisam pisao. Ostavih za sobom, jednog jutra, rose, jedne, i sjenke i vjetrove zavičajne, i Lužu onu u sjenkosima; odoh iznenada sa tek probuđemh obala — sve me tu prijatelju, podsjeti na oži moje djetinje. U svemu vidjeh sebe; samoća, samoća, samoća! Pa odoh. Ne izdržah...

Što boli tišina ova, što boli
taj mir, taj korak šaptav zvijezda snenih!
Na rastanku, rodni grade, molim
da se poljupci vrate, meki; da prebolim
tugu sokaka golih, tvojih svelih;
da zagrlim, da ispijem miris livada pokošenih.
Kaplje, kaplje noć.
Psi laju.
Ah, sam sam i pust sam u zavičaju!...

Sad vidim: odbjeglo sve je. Djetinjstva nema.
Ni drugova, ni igre. Samo trava,
i godine samo, i smrče u tišini,
i neizgažene staze u planini.
Samo mir. Samoća duga. Samo trava.
I draga krajina plava.

Žudnja me ovdje baci
Gdje se bijele ovce, i kape, i oblaci;
Žudnja mi ovdje zvoni:
u muku tom ne kloni,
možda u jatu plavom, možda pod krovovima
ima radosti plahe i blage zore ima;
možda će proći nemir slutnja ova laka
sa pjenom od oblaka.

Prolazim pijan od sebe, od snova, i krovova,
od trnja što me kida,
od vjetra što zatrese;
ševarje šumi mene pod sjenkom jastrebova —
djetinjstvom da me vida,
djetinjstvom da ponese.
Al vidim: odbjeglo sve je, godine samo tuku
i tavna mreža borâ.
Aj, zalud tebi drhtavo pružih ruku —
tišina Visitora!...

Jer boli samoća ova, jer boli
taj mir, taj korak šaptav zvijeda snenih!
Na rastanku, travni grade, molim
da se poljupci vrate, meki; da prebolim
tugu sokaka golih, tvojih, svelih —
miris livada pokošenih.

Da zgazim samoće? Čemu one
kad u valovlju rastanka tonem
i pijem daleke luke?
Ja sam dio ulica, ja sam pjesma njina,
zaboravljena tuga harlekina,
ja sam dio svjetla i svete gradske buke
kojoj iz mira ovog dajem ruke.
Odlazim — i svu noć pusto vape vrata
za vedrim žamorom asfalta,
za gradom što je razvio zastave svoje,
i moje, i moje.

Oprosti za otvoreno srce — ja mira nemam,
tišinâ nemam ovdje iako tiho sve je.
Mir je moj u šumu korza, u šljunku neke aleje
gdje se sve na hrpu baci — i koraci, i oblaci,
i sve melje bez odmora, bez umora,
sleđena tišino Visitora!...

 

LODOWATA CISZA VISITORA

To nic, że nie pisałem do ciebie. Zostawiłem za sobą pewnego rana cienie i wiatry rodzinnego kraju i promień słońca w sianokosy; odszedłem niespodzianie od brzegów ledwo przebudzonych — wszystko tu, przyjacielu, przypominało moje dziecięce oczy. We wszystkim widziałem siebie: samotność, samotność, samotność. Odszedłem więc. Nie wytrzymałem.

 

Jak boli ta cisza, jak boli
ten spokój, senne gwiazd stąpanie.
Miasto rodzinne, proszę, niech na rozstanie
pocałunki łagodne wrócą, by łatwiej przeboleć
smutek nagich uliczek, co zwiędły,
niech obejmę twe łąki, zanurzę się w sianie.
Kapie, kapie noc.
Psy szczekają,
Ach, jak samotnie w rodzinnym kraju.

Widzę: wszystko minęło. Dzieciństwa nie ma.
Ni rówieśników, ni zabaw. Tylko trawa
tylko lata, tylko świerk w ciszy, zamieszkał,
I w górach nie wydeptana ścieżka.
Tylko spokój. Długa samotność. Tylko trawa
i droga ziemia błękitnawa.

Tęsknotą mnie tu przywiodło,
gdzie bieleją owce i czapki, i obłok.
Tęsknota tutaj dzwoni:
nie załamuj w ciszy dłoni.
Może w stadzie błękitnym, pod dachami może
mieszka radość nieśmiała i łagodne zorze;
może zniknie przeczucie i lekki niepokój
z pianą obłoków.

Chodzę pijany sobą — to sny, dachy, uliczka krzywa,
ciernie ranią do głębi,
wiatr mną potrząsa,
szumią szuwary, pod cieniami jastrzębi
dzieciństwo chce mnie leczyć,
dzieciństwo porywa.
Lecz widzę: wszystko minęło, dawne lata dzwonią,
czas wszystko ciemnymi zmarszczkami przeorał, ,
daremnie wyciągałem dłonie, i
ciszo Visitora!...

Gdyż boli ta cisza, boli
ten spokój, senne gwiazd stąpanie!
Miasto trawą porosłe, proszę, niech na rozstanie
pocałunki łagodne wrócą, by łatwiej przeboleć
smutek nagich uliczek, co zwiędły
łąk pachnących sianem.

Czy zniszczyć mam samotności. Po co one,
skoro w zalewie rozstania tonę,
chłonę dalekie porty.
Jestem częścią tych ulic, ja pieśń ich jedyna,
ja zapomniany smutek arlekina,
jestem promieniem ich światła, tonem ulic najzgiełkliwszych,
do których ręce wyciągam z tej ciszy.
Odchodzę — całą noc pustką płaczą bramy otwarte,
za rozdzwonionym gwarnie asfaltem,
za miastem, które rozwiło sztandary swoje
i moje, i moje.

Wybacz mi szczerość serca — ja nie mam spokoju,
ciszy tu nie mam, choć zewsząd ciszą wieje.
Spokój jest mój, szum korsa, żwirowe aleje —
gdzie wszystko na stos rzucone — stąpania, obłoki,
wszystko dokładnie mielone — z nieznużonym uporem,
lodowata ciszo Visitora!

Mieczysława Buczkówna

 

Miodrag Pavlović

 

REKVIJEM

Ovoga puta
umro je neko blizu

Rekvijem
u sivom parku
pod zatvorenim nebom

Žene su pošle za mrtvim telom
smrt je ostala u praznoj sobi
i spustila zavesu

Osetite
svet je postao lakši
za jedan ljudski mozak

Prijatna tišina posle ručka
bosonog dečak sedi na kapiji
i jede grožđe

Zar iko ostane veran
onome što izgubi

Ne žurite se sa smrću
niko na nikog ne liči
sinovi misle na igračke

I ne opraštajte se pri odlasku
to je smešno
i pogrdno

 

REQUIEM

Tym razem
umarł ktoś w pobliżu.

Requiem
w szarym parku
pod zamkniętym niebem.

Kobiety poszły za martwym ciałem,
śmierć została w pustym pokoju
i opuściła zasłonę.

Odczujcie,
świat stał się lżejszy
o jeden mózg ludzki.

Przyjemna cisza poobiednia,
bosonogi chłopiec siedzi w bramie
i je winogrona.

Czy ktoś zostaje wierny
temu, co traci?

Nie śpieszcie się ze śmiercią,
nikt do nikogo nie jest podobny,
synowie myślą o zabawkach.

I nie żegnają się przed odejściem,
bo to jest śmieszne
i obrażające.

Tadeusz Różewicz

 

Vasko Popa

 

SOPOĆANI

Rumeni mir snage
Zreli mir veličine

Od zlatnih ptica pod zemljom
Do silnog voća na nebu
Sve je na domaku ruke

Divno su klekli oblici
U zenici majstora

(Vreme je ujedalo)

Mlada lepota ponosa
Mesečarska sigurnost

I kapije večnog proleća
I svetlo oružje sreće
Sve samo na mig čeka

U desnici majstora
Damari sveta biju

(Vreme je ujedalo
I zube polomilo)

 

SOPOCIANI

Rumiany spokój siły
Dojrzały spokój wielkości

Od złotych ptaków pod ziemią
Do pięknych owoców na niebie
Wszystko w zasięgu ręki

Wspaniale uklękły postacie
W źrenicy mistrza

Czas gryzł

Młode piękno dumy
Księżycowa cisza

I drzwi wiecznej wiosny
I jasna broń szczęścia
Wszystko czeka tylko na sygnał

W prawicy majstra
Tętno świata bije

Czas gryzł malowane dzieje
I zęby połamał

Tadeusz Różewicz

 

CRNI ĐORĐE

Glava me već s koca gleda
Ionako me nema i nema vas
Pojmite li

Po duši ih po žiži slatkoj
Po rogatom mesecu na čelu
Po šarci u oku
Ne bi li nas bilo

Za cvetnim ključem postojanja
Na dno mora pasje krvi
Bez osvrtanja bezbudućni za mnom
Možete li

Na nož zemaljsko im i nebesko
Smrt je nas odavno sita
Na nož kurjaci moji mezimci neprebola

Glave vam se već sa koca keze
Ionako vas nema i nema mene
Hoćete li

 

CZARNY DZIORDZIE

Głowa już na mnie z pala spogląda
Wszak mnie nie ma i was nie ma
Czy rozumiecie

Wasze czarne dusze
Niech piekło pochłonie
Z księżycem rogatym
Pohańcy na czole
Czyżby już nas nie było

Z kwiecistym kluczem istnienia
Na dno morza psiej krwi
Nie oglądajcie się wy bez przyszłości za mną
Czy możecie

Na noże mać ich ziemska i niebieska
Śmierć już jest nami od dawna syta
Na noże wilcy moi ulubieńcy nieodżałowani

Głowy wasze już z pala szczerzą zęby
Wszak was nie ma i mnie nie ma
Czy chcecie

Tadeusz Różewicz

 

Mira Alečković

 

NIEDOTYKALNOŚĆ SNÓW

l. KASZTAN NA CHODNIKU

Czy podniosę kasztan z chodnika?
Lśniący i niecierpliwy wyskoczył z łupiny
na światło dzienne spojrzał pierwszy raz

Nagle pod powiekami uliczka dzieciństwa
sinieją ręce z zimna nie mam rękawiczek
zaciskam kasztan w skostniałych palcach...

...tańczą okrągłe stoły krzesła snów
wybierają się w podróż do miejsc których nie ma
Toczy się kasztan po ulicy...

ale go nie podniosę już.
Dlaczego nawet schylić się nie mogę
po jedną smugę snu po małą radość?

 

2. ŻÓŁTY DZWON

Sprzedawca lodów to koń własnego powozu
Na białym wózku żółte piersi pokryw
to dla dzieci kopuły niebotycznych wież.
Kto chce je zdobyć musi znać magiczne słowo: dynar
Dynar kiedy go brak jest duży jak podkowa
a gdy się znajdzie topi się jak sopel w ręku.
Zamorusane buzie myje wiatr
słodka tęcza witana uśmiechem
zaczyna krążyć z rąk do rąk
języki same do lizaka lgną
i wszyscy będą ugoszczeni.
Tymczasem żółty wózka dzwon podzwania coraz ciszej
jakby żegnał na zawsze utraconą radość.

3. BOSONOGA

Kałuże na ulicy... i moje bose nogi
jak białe ryby w wodzie
skrzydła niepowstrzymanie lecieć chcą
w głąb odbitego nieba.
Mówię do mojej małej: włóż buciki
na dworze pada możesz się przeziębić
Będę się jednak cieszyć w głębi serca
jeśli na deszcz wybiegnie boso
i powtórzy mnie w sobie.

Wisława Szymborska

 

Stevan Raičković

 

DALEKO OSAMLJENO DRVO

Daleko osamljeno drvo
Daleko osamljeno drvo
Ko zna preko koliko voda
I brda
Ti si moja prava pesma.
Do tebe je stigla moja tišina
Sva osamljena
I pusta.
I pogled moj upirem u tvoje grane, večno,
Sav plav
Od razdaljine.
Hoću li preko vode moga plača
Hoću li preko brda moga bola
Jednom
Samo jednom
Sviti svoju granu
Daleko osamljeno drvo
Daleko osamljeno drvo.

 

DALEKIE OSAMOTNIONE DRZEWO

Dalekie osamotnione drzewo,
dalekie osamotnione drzewo,
kto wie za jaką wodą
i górą
jesteś moja prawdziwa pieśni.

Do ciebie doszła moja cisza
tak osamotniona
i pusta.

Wzrok mój kieruję wciąż w stronę gałęzi,
cały niebieski
od dalekości.

Czy uda mi się przez morze mych łez,
czy uda mi się przez góry mego bólu,
raz,
jeden raz
przygiąć twoją gałąź,
dalekie osamotnione drzewo,
dalekie osamotnione drzewo.

Tadeusz Kubiak

 

PESMA TRAVE

Imaju trave jednu misao tešku kao kamen,
jer one meni kažu: ,,Ne treba tvoja pesma.
Leži u nama. I sklopi ruke, gde bilo, pod glavu.
I ćuti. Dugo ćuti dok ne zaboraviš govor.
I posmatraj mirno breg sasvim udaljen, i plav,
što duboko ćuti. I digni oči polako sa brega
u oblak, tako nemiran i beo, nezaustavljen u nebu.
I spusti oči sa oblaka u sebe. I zaustavljen sam u sebi,
leži. I ćuti sa očima u sebi pod oblakom kraj brega.
Zbunjen od mraka u sebi, pogledaj, i obižno shvati
(obicno, kao što nas vetar slučajno zaklati):
nad bregom nema oblaka. Breg ćuti sam, malo crn od sutona.“
Ležim u travi visokoj i neodređeno mislim.
Mrav jedan na mom kolenu kao na bregu čovek.
Nemiran, mrav stoji. Ja ćutim. I to je moja pesma.
Sasvim zamišljen, ležim u travi. Trave šume teško kao kamen.

 

PIEŚŃ TRAWY

Trawy niosą jedną myśl ciężką jak kamień,
gdyż tak do mnie mówią: „Niepotrzebne twoje pieśni.
Leż pośród nas. Załóż ręce swobodnie pod głową
i słuchaj. I milcz długo, póki nie zapomnisz mowy.
Spokojnie patrz na wzgórze wznoszące się na wprost i błękitne —
ono milczy najgłębiej. I unieś oczy powoli znad wzgórza
ku chmurze niespokojnej i białej, lecącej po niebie.
Przesuń spojrzenie z obłoku w głąb siebie. I tak je
zatrzymawszy
trwaj, milcz, z oczyma skierowanymi w siebie, pod
skrajem góry okrytej obłokiem.
Zmieszany ciemnością swych uczuć, spójrz i zwyczajnie zrozum
(tak zwyczajnie, jak to robi wiatr, co znienacka nas obala):
nad wzgórzem nie ma obłoku. Wzgórze osamotnione milczy, już prawie czarne wśród zmierzchu.“
Leżę w trawie wysokiej i myślę nieskładnie.
Mrówka na moim kolanie stoi jak człowiek na wzgórzu.
Stoi, niepokoi się. Ja słyszę — i to jest pieśń moja.
Leżę w trawie, zamyślony do ostatnich granic.

Trawa szumi ciężko jak kamień.

Stanisław Piętak

 

Žarko Đurović

 

JAKIEŚ PTAKI MNIE BUDZĄ

Wszystko jedno, pocałunek przed bitwą, po bitwie,
Żadne słowa tu nic nie pomogą.
Tłuką się jak porcelana.

Ozdobiona bezbrzeżnym oczekiwaniem i bezcielesną zadumą
zakwita moja twarz i moja samotność.
Poza odgłosem róży, poza kamienną mą dłonią
śmieje się wspomnienie,
wspomnienie, które odchyla zasłony naszego łagodnego snu,
co zrodził się z kory dawnych miesięcznych
igraszek.
Opromieniona cichym dojrzewaniem ciszy i miłości
gajów i uścisków,
tyś zabrała w zabawie wiatrom i zapomnieniom
głos dawnej żądzy, która przekrzykuje świerszcze.
Widzę twą postać przed moimi oczami,
twój rączy tramwaj zagubionych spojrzeń,
biały bluszcz wstydu, którego rozchylone płatki
mają wymowę motyli z dawna zanurzonych
w mojej korsarskiej krwi.
Nie wiem, powiewy jakich skrzypiec drgają
w nas? Zapatrzeni wszystko jedno w kwiat
naszych codziennych nawyków
uśmiechamy się do traw, co się jak kądziel kręcą
u stóp naszych przepięknych ciemności,
u nóg naszych błędnych, zamyślonych,
błędnych, nieuniknionych, abyśmy kochali
pejzaże, chmury, co się w nas rozsypią.
Czekam na ciebie i każdy słonecznik
słów moich, każdy słonecznik mego niepokoju
zwracam do ranka, w którym twoje uśmiechnięte kroki
przyszły do mnie.
Przyjdziesz jak zwykle do moich porywów,
do moich rąk,
do moich małych okien.
Przyjdziesz nagle, przyjdziesz cicha jak wspomnienie. Trawa zielona: idziesz mnie naprzeciw
i jakieś mnie ptaki,
i jakieś mnie lasy
z wolna, z wolna budzą.

Jarosław Iwaszkiewicz

 

Miroslav Antić

 

BALLADA O NAS

Jeśli odejdziesz, szeroka szara stopa miejskiego nieba przygniecie moją zwichrzoną głowę i stratuje na bruku,
rozbiję czoło o latarnię, wyszlocham i wyjęczę płuca,
zerwę koszulę i skórę z piersi paznokciami, czarnymi jak liście butwiejące na krawędziach,
bo wszystko mi ciebie przypomina, na rogach ulic będą sprzedawać smak twojej krwi wraz z jeżynami,
ciepło twojego łóżka wypiorą pielęgniarki w szpitalu, zdezynfekują sens twojego uśmiechu na szklance, z której piłaś lekarstwa,
wytrą szmatami słowa, które mi powiedziałaś przez szkło okienne, i wszystko powróci do trywialności,
jeśli odejdziesz, zabierzesz mnie ze sobą, a siebie zostawisz w kształcie mojego ubrania, któremu będą współczuć i które nie będzie poznawać znajomych.
Wszystkie domy poczernię smołą i bić się będę
z ludźmi o płacz na dźwięk twojego imienia,
bo kłamstwem są bajki o spotkaniach po odejściu, kłamstwem wszystkie wspomnienia i odwiedzanie rodziny, w niedzielę po południu,
kłamstwem wszystkie pomniki, bo nigdy już więcej nie spotkamy się, zostanę sam pod świdrem lampy na suficie, która mi się wwierci w potylicę,
i wszystko umrze, a każdej wiosny dachy długo płakać będą łzami topniejącego śniegu.

Julian Przyboś

 

Milovan Danojlić

 

JA SAM MIRAN I PROPOVEDAM SJAJ

Nepronađena svetlost na kraju svega biće
Pomirenje jutra i noći, nemo
I gledaćemo kako plavetnilo sviće
Oštro od sjaja, golemo
Kao ostrvlje u magli. Zlato očiju skriće
Crni početak puta kojim idemo
Do reke utopljenog sunca, u dan koji će
Da nam oprosti verovanje.

O, da li smemo

Biti drugi i sami? Ali večnost
Uvek jedna, uvek bez dna, plod koji
Nikad ne zri, niti trune, tužno otkriće
Nade i straha, osvaja pore ko tečnost.
— Ili pod nekom travkom, u nekoj godini stoji
Svetlost što na kraju svega pronađena biće.

 

SPOKOJNY JESTEM I GŁOSZĘ BLASK

Nieuchwytna światłość, kres wszelkiego bytu
Pogodzi niemą noc z porankiem niemym
I oto przed mocą lazurowego świtu
W jaskrawych błyskach staniemy.

Jak wyspy we mgle. Przepaścią przed okiem skrytą
Czarna się droga poczyna, którą idziemy
W konanie słońca, w mroczny dzień — i tu
Przełamie nas czas i zawróci.

O, czyliż śmiemy

Odmienni być i samotni. Przecież wieczność
Jedna wciąż i morze jedno, i wciąż, w każdej chwili
Jestem ja, którym jest; smutno odkrytą

Nadzieję i lęk przecedzam powolną cieczą
Lub pod trawy kładę. Któregoś się roku wychyli
Światłość, odnaleziona u kresu wszelkiego bytu.

Witold Wirpsza

 

Beleške o pesnicima

Aleksandar Vučo (1897-1985), poeta i powieściopisarz; zbiorki wierzy: Dach nad oknem, Cyryl i Metody, Mastodonci i wiele utworów poetyckich dla dzieci. Proza: Głuche czasy (powieść napisana wspólnie z D. Maticiem), Wakacje, Martwy podpunkt.

Dušan Matić (1898-1980), poeta i powieściopisarz, eseista; w okresie międzywojennym związany z grupą belgradzkich nadrealistów (współautor ich manifestu Nemoguće); po wojnie przeciwnik wszelkiego dogmatyzmu, relatywista, pod wpływami lit. franc., z której zresztą wiele przekładał; Marija Ručara, Głuche czasy, Bagdala, Budzenie materii, Księga rytuałów, Noc czuwania; zbiory esejów: Pewien aspekt literatury francuskiej, Kłamstwo i arcykłamstwo nocy; dziennik Przeszłość trwa długo.

Desanka Maksimović (1898-1993), poetka; od 1959 czł. Serb. Akad. Nauk i Sztuk; liryka refleksyjna kontynuująca tradycje modernist. (przekłady pol. w antologii Liryka jugosłowiańska 1960, zbiór Prośba o łaskę 1964, wyd. pol. 1972); wiele opowiadań i powieści dla dzieci.

Milan Dedinac (1902-1966), poeta i krytyk; tomiki wierszy: Ptak jawny, Człowiek w oknie (poemat), Wiersze wyjęte z dziennika więźnia Nr 60211, Wędrówki i poszukiwania.

Marko Ristić (1902-1984), pisarz i eseista; czł. grupy nadrealistów belgradzkich, teoretyk ruchu surrealist., o lewicowej, komunist. orientacji; odgrywał ważną rolę w życiu lit. Jugosławii międzywojennej i powojennej; autor utworów eseistycznych, m.in. dziennika podróży Iz noći u noć (1940) i eseju Tri mrtva pesnika (1954); ponadto zbiór wierszy Od sreće i od sna (1925) – pol. wybór Wiersze (1977), oraz powieść Bez mere (1928).

Desimir Blagojević (1905-), poeta; zbiory wierszy: Szepty na mostach, Karnawał aniołów, Przyjazd do krainy wierszy, Bezlitosne ptaki, Trzy kantaty.

Nikola Drenovac (1907-), poeta i powieściopisarz; zbiory wierszy: Bicie serc, Wieczna jesień, Czarne strumyki, Przędziwo z ciemności i snów, W cztery oczy, To my się zbliżamy, Epopeja serbska, Wiersze, Powrót, Nieproszony gość, Wiatr i źdźbła, Z mojej ewangelii; książka dla dzieci: Urodziny.

Oskar Davičo (1909-1989), pisarz; przedstawiciel nadrealizmu; 1953-54 współred. pisma "Nova misao", 1955-62 pisma "Delo"; twórca liryki opartej na rozbudowanym, fantazmatycznym obrazowaniu oraz powieści poświęconych najnowszej historii Serbii (Pieśń jego życia, tetralogia Ćutnje, Gladi, Tajne, Bekstva), odznaczających się eksperymentalnymi rozwiązaniami w zakresie narracji; liczne eseje, wspomnienia z podróży.

Skender Kulenović (1910-1978), poeta; poematy: Stojanka matka z Kneżpola, Skowronek; poemat satyryczny: Odprawa derwiszów; komedie: Kolacja, Zaręczyny, No, a co teraz?

Bogdan Čiplić (1910-), poeta i powieściopisarz; zbiorki wierszy: Łąka, Wiersze dla Wojwodiny, Dzikie stado; zbior wierszy dla dzieci: Ziemia obiecana; powieści: Hurtem i detalicznie, Chłopcy urodzeni nad Cisą, Burzliwa wiosna, Synowie równiny, Kałuża, oraz szereg innych utworów poetyckich i prozaicznych.

Tanasije Mladenović (1913-), poeta; tomiki wierszy: Dwie rzeki (wspólnie z J. Dzionoviciem), Poemat dla nas, Wiersze, Kamień i akordy, W popiele gwiazd.

Dušan Kostić (1917-), poeta; zbiorki wierszy: Wiersze, Tobie, ukochany kraju, Poemat o mieście i miłości, Wiosna nad szańcem, Wołanie liści, Ziemia mówi, Sieci, Zapomniane śniegi; poemat dla dzieci: Miasteczko Jelenia Dąbrowa, oraz powieść dla dzieci Głucha pieczara; zbior reportaży: Dzielnice i ludzie.

Vasko Popa (1922-1991), najczęściej przekładany współcz. poeta serbski; twórczość o bujnej metaforyce, intelektualna, podejmująca tematykę eschatologiczną, z elementami humoru; m.in.: Kora, Pole nieładu, Boczne niebo, Wyprostowana ziemia, Dom pośrodku drogi, Żywe mięso, Cięcie; autor kilku antologii folkloru, bajek, zaklęć i przysłów, humoru poetyckiego.

Mira Alečković (1924-), poetka i powieściopisarka; zbiory wierszy: Trzy wiosny, Roztańczone dni, Podziemni bohaterowie, Wiosna Pionierów, Ballady gwiezdne, Ślady bez stóp, Huśtawka w gałęziach; powieść: Czemu ganisz rzekę; zbiór opowiadań: Srebrne włosy.

Žarko Đurović (1928-), poeta; zbiory wierszy: Obszar bez ściegów, Góry z marmuru.

Miodrag Pavlović (1928-), poeta, dramaturg i nowelista, z wykształcenia lekarz, z zawodu wydawca; gł. przedstawiciel nurtu neoklas. w liryce serbskiej, w twórczości poetyckiej koncentruje się na ponadczasowych wartościach; zbiory poezji 87 wierszy, Słup pamięci, Oktawy, Mleko prapoczątku, Nowa Scytia, Pielgrzymka, Jasne i ciemne święta, Ślubowanie, Złota gwiazda, Jasnowidząca; pol. wybory Sobowtóry (1965), Jasne i ciemne święta (1980), Tren wojownika (1982); opowiadania, dramaty; eseje, m.in. tomy Poetika modernog (1978), Obredno i govorno delo (1990), pol. wybór Mit i poezja (1979); autor antologii współczesnej poezji ang., wybór poezji serbskiej od czasów najdawniejszych do współczesności.

Stevan Raičković (1928-), poeta; zbiory wierszy: Dzieciństwo, Pieśń ciszy, Ballada o zmierzchu; opowiadania dla dzieci: Wielki dziedziniec.

Miroslav Antić (1932-1986), poeta; zbiory wierszy: Opowiedziane wiosną, Modre niebo.

Milovan Danojlić (1937-), poeta; tomik wierszy: Psalmy tubylcze.

 

Beleške o prevodiocima

 

Władysław BRONIEWSKI

[Vladislav Bronjevski]

Pesnik. Rođen 17. XII 1897. u Plocku, umro 10. II 1962. u Varšavi. U mladosti je bio borac za nezavisnost – od 1915. borio se u poljskim legionima Pilsudskog, a 1921. se demobilisao i otpočeo studije filozofije na Varšavskom univerzitetu. Od dvadesetih godina sarađuje sa levičarskim omladinskim organizacijama i kulturnim glasilima. Između 1925. i 1936. bio je zaposlen kao sekretar uredništva časopisa "Wiadomości Literackie". Na početku II svetskog rata našao se u Lavovu gde su ga uhapsile sovjetske snage; po oslobađanju iz internacije, radio je u Kujbiševu u redakciji časopisa "Polska". Sa Andersovom armijom otišao je na Bliski istok, a 1943. je istupio iz vojske i do kraja rata je ostao u Palestini. Iz toga vremena datira njegova rodoljubiva zbirka Drzewo rozpaczające (Drvo u očaju, 1945), gde nastavlja poljsku romantičarsku tradiciju pesnika-putnika i nostalgičnog vojnika lutalice. Po povratku u zemlju 1946. godine, nastanio se u Varšavi.

Debitovao je zbirkom pesama sa antiratnom tematikom Wiatraki (Vetrenjače, 1925) a zajedno sa Vitoldom Vandurskim i Stanislavom Rišardom Standeom objavio je svojevremeno čuvenu zbirku pesama Trzy salwy (Tri salve, 1925) koja je tumačena kao pesnički manifest radikalne levice. U predratnoj Poljskoj stekao je ime angažovanog pesnika-borca. U zbirci pesama Bagnet na broń (Nož na pušku, 1943) iz tuge zbog ratne sudbine otadžbine uzdiže se poziv na borbu protiv nacizma. Posle II svetskog rata Bronjevski je do kraja razotkrio i drugo svoje pesničko lice – lice izvrsnog liričara. Dubokom tugom i tonovima lične tragedije odišu pesme posvećene uspomeni na suprugu koja je preminula ubrzo po izlasku iz koncentracionog logora, kao i na prerano izgubljenu kćer (zbirka pesama Anka, 1956).

Bronjevski se smatra vodećim predstavnikom proleterske i humanističke orijentacije u poljskoj poeziji XX veka. Osim revolucionarne proleterske poezije, koja danas ima prevashodno dokumentarnu vrednost, Bronjevski će ostati upamćen kao majstor iskrene i ubedljive rodoljubive i intimne lirike, nastale u stvaralačkom dijalogu sa tradicijama poljskog književnog romantizma i narodne poezije.

Poljsku kulturu zadužio je i kao prevodilac, pored ostalih, Majakovskog i Brehta.

OSTALA DELA: zb. pesama Dymy nad miastem (Dim iznad grada, 1926), poema Komuna paryska (Pariska komuna, 1929), zb. pesama: Troska i pieśń (Briga i pesma, 1932), Krzyk ostateczny (Poslednji krik, 1939), Nadzieja (Nada, 1951), Mazowsze i inne wiersze (Mazovše i druge pesme, 1952), Dla dzieci (Za decu, 1955).

 

Mieczysława BUCZKÓWNA

[Mječislava Bučkuvna]

Pesnikinja, prozni pisac, autor književnosti za decu i omladinu, prevodilac francuske poezije, supruga pesnika Mječislava Jastruna i mati pesnika i publiciste Tomaša Jastruna. Rođena 12. XII 1924. godine u Bjaloj Krakovskoj. Studirala je polonistiku na Univerzitetu u Lođu. Od 1949. živi u Varšavi. Između 1966. i 1972. bila je član uredništva mesečnika "Poezja". Kao liričar poklonik je refleksije i atmosfere, poeziju joj odlikuju diskretna izražajnost i gotovo aforistična sažetost.

DELA: zb. pesama – debitantska Rozstania (Rastanci, 1949), Światła ziemi (Svetlosti zemlje, 1964), Jutrzejsze śniegi (Sutrašnji snegovi, 1969), Dwie przestrzenie (Dva prostranstva, 1973), Na zawsze, na chwilę (Zauvek, za tren, 1975) – Poezje wybrane (Izabrane pesme, 1975); zb. pripovedaka Wszystko zasypie śnieg (Sve će zamesti sneg, 1982), Nie będzie raju (Neće biti raja, 1990); za decu – Osiołek Joko (Magarence Joko, 1962), Tajemnica białego kamienia (Tajna belog kamena, 1962), Niezwykły festiwal (Neobični festival, 1964), Najwyższa góra (Najviša planina, 1967), romani Piotruś pierwszak (Perica prvak, 1968) i Piotruś zuch (Perica mladi izviđač, 1971), priče Bajki dla Ewy (Priče za Evu, 1970) itd.

 

Jerzy HORDYŃSKI

[Ježi Hordinjski]

Pesnik, publicista, prevodilac. Rođen 18. X 1919. u Jaroslavu, umro 14. VI 1998. u Rimu. Studije prava započeo je 1937. na Univerzitetu "Jan Kazimjež" u Lavovu; po pripajanju Zapadne Ukrajine SSSR-u, studirao poljsku i orijentalnu filologiju na istom univerzitetu (od 1939. pod nazivom "Ivan Franko"). Za vreme nemačke okupacije nastavio ilegalne studije polonistike, a kao pripadnik Zemaljske armije (AK) istakao se u organizaciji ilegalnog kulturnog života. Posle oslobođenja, 1944. godine, bio je upravnik Poljskog pozorišta u Lavovu. Uhapšen kao poljski nacionalista, između 1945. i 1948. bio je zatočenik sovjetskih logora. Po repatrijaciji, završio je polonistiku u Krakovu 1952. Bio je član uredništva nedeljnika "Życie Literakie" (1956-1972), kasnije njegov dopisnik, a od 1956. bio je i u redakciji mesečnika "Twórczość". Od 1961. živeo je u inostranstvu, uglavnom u Italiji – u Peruđi, a od 1964. u Rimu. Dobitnik je mnogih italijanskih i međunarodnih književnih nagrada.

Pesnik klasične forme, Hordinjski je poklonik fizičke, biološke lepote sveta, fasciniran njenom prolaznošću i propadljivošću.

DELA: zb. pesama Powrót do światła (Povratak svetlosti, 1951 – debi), Wędrówki (Putovanja, 1955), Pod znakiem Wagi (Pod znakom Vage, 1959), Rozmowy z Chopinem (Razgovori sa Šopenom, 1961), Głowa na pieńku (Glava na panju, 1965), Koncert włoski (Italijanski koncert, 1968), Błędne koło (Vrzino kolo, 1969), Egzorcyzmy (Egzorcizmi, 1972), Epitafium dla kota (Epitaf mački, 1977), Erotica (1979), Cena oddechu (Cena daha, 1982), Ślad (Trag, 1985), Oddalenia (Udaljavanja, 1989) i dr.

 

Kazimiera IŁŁAKOWICZÓWNA

[Kazimjera Ilakovičuvna]

Pesnikinja. Rođena 19. VIII 1892. (prema nekim izvorima: 6. VIII 1888) u Vilnu, umrla 16. II 1983. u Poznanju. Srednje obrazovanje sticala je u Varšavi, Oksfordu i Petrogradu, a 1910–1914. studirala polonistiku i anglistiku u Krakovu. Radila je u ministarstvu inostranih poslova i ministarstvu odbrane, a bila je i lična sekretarica maršala Juzefa Pilsudskog. Na početku II svetskog rata izbegla je u Rumuniju i sve vreme rata provela internirana u Transilvaniji, a 1947. trajno se nastanila u Poznanju.

Pisala je intimnu refleksivnu liriku, katkad naglašeno religioznu i rodoljubivu, negujući i razvijajući tradicije poljskog romantizma i moderne. Poezija joj je jezgrovita i formalno doterana.

Između ratova bila je bliska književnoj grupi "Skamander". Nekolike zbirke posvetila je deci. Prevodila je s ruskog, nemačkog i mađarskog.

DELA: zb. pesama Ikarowe loty (Ikarovi letovi, 1911), Trzy struny (Tri strune, 1917), Śmierć feniksa (Feniksova smrt, 1922), Płaczący ptak (Uplakana ptica, 1927), Z głębi serca (Iz dubine srca, 1928), Ballady bohaterskie (Junačke balade, 1934), Słowik litewski (Litavski slavuj, 1936), Lekkomyślne serce (Lakomisleno srce, 1959), Szeptem (Šapatom, 1966), Liście i posągi (Lišće i kipovi, 1968), Rymy dziecięce (Dečji slikovi, 1972), Odejście w tło (Povlačenje u pozadinu, 1976) i dr.

 

Jarosław IWASZKIEWICZ

[Jaroslav Ivaškjevič]

Prozni i dramski pisac, pesnik, esejista, književni, pozorišni i muzički kritičar, prevodilac. Rođen 20. II (3. III) 1894. u Kalniku (Ukrajina), umro 2. III 1980. u Varšavi. Studirao je prava i muziku u Kijevu. Od 1918. živeo je u Varšavi. Između ratova radio je kao državni činovnik i diplomata (Danska, Belgija), a posle rata aktivan je u upravi Udruženja književnika Poljske (ZLP), pored ostalog i kao njegov dugogodišnji predsednik, u Pen-klubu, a u više mandata bio je poslanik poljskog Sejma. Bio je saradnik i sudeonik u uređivanju brojnih časopisa i listova, a najduže je ostao na mestu glavnog urednika mesečnika "Twórczość" – od 1955. do smrti. Jedan je od osnivača grupe "Skamander".

Ivaškjevičevo stvaralaštvo kretalo se od parnasističkog estetizma do ekspresionizma, od modernističkih eksperimenata ka neoklasicizmu i strogoj jednostavnosti proznog i poetskog izraza u godinama posle II sv. rata.

Posle prve, poglavito pesničke etape u svom književnom radu, Ivaškjevič je ostvario svoje najveće domete u proznim vrstama – noveli, pripovesti i romanu. Najobimnije i najpoznatije njegovo prozno delo jeste romaneskni ciklus Sława i chwala 1-3 (Slava i hvala, 1956-1962), monumentalna panorama poljskog života između 1914. i 1947. u kontekstu onovremenih evropskih zbivanja. Ivaškjevičeve novele odlikuju se bogatim psihološkim i etičkim planom, a u svojoj strukturi sadrže svedene dramske elemente, zbog čega su pogodne za filmske i televizijske adaptacije. U dramskim delima uglavnom tretira jedno od stožernih pitanja njegovog stvaralaštva – problem umetnika, njegovog načina života i procesa stvaralaštva, konflikta sa okolinom.

DELA: romani Hilary, syn buchaltera (Hilari, računovođin sin, 1923), Księżyc wschodzi (Mesec izlazi, 1925), Zmowa mężczyzn (Zavera muškaraca, 1930), Czerwone tarcze (Crveni štitovi, 1934), Kochankowie z Marony (Ljubavnici iz Marone, 1961), zb. kraće proze Panny z Wilka (Gospođice iz Vilka, 1933), Młyn nad Utratą (Mlin na utrati, 1936), Nowele włoskie (Italijanske novele, 1947), Stara cegielnia. Młyn nad Lutynią (Stara ciglana; Mlin na Lutinji,1946), Opowieści zasłyszane (Priče po čuvenju, 1954), zb. pesama Oktostychy (Oktostihovi, 1919), Dionizje (Dionizije, 1922), Ody olimpijskie (Olimpijske ode, 1948), Warkocz jesieni (Kika jeseni, 1954), Jutro żniwa (Sutra je žetva, 1963), Xenie i elegie (Ksenije i elegije, 1970), Śpiewnik włoski (Italijanska pesmarica, 1974), Mapa pogody (Mapa vremena, 1977), pozorišni komadi Kochankowie z Werony (Ljubavnici iz Verone, 1928), Lato w Nohant (Leto u Noanu, 1936), Maskarada (1938), Wesele pana Balzaka (Svadba gospodina Balzaka, 1959) i dr.

 

Tadeusz KUBIAK

[Tadeuš Kubjak]

Pesnik, satiričar, dečji i omladinski pisac. Rođen 16. V 1924. u Varšavi, umro iznenada 3. VI 1979. u Topoli (Srbija). Studirao je polonistiku u Krakovu i Varšavi. Od 1943. član je ilegalne grupe "Jutro Poezji" i borac Zemaljske armije (AK). Posle rata (1945-1947) živeo je u Krakovu, a od 1947. u Varšavi, gde je radio kao urednik Poljskog radija. Pisao je najpre poeziju sa političko-publicističkim atributima, kao i šaljivo-fantastičnu liriku u duhu Galčinjskog; kasnije je negovao zrelu refleksivno-filozofsku poeziju u čijem je središtu moralni ideal savremenog čoveka.

DELA: poema Żołnierze i robotnicy (Vojnici i radnici, 1948), zb. pesama Pierścienie (Prstenovi, 1955), Trędowaty u wrót raju (Okuženi pred rajskom kapijom, 1959), Zdjęcie maski (Skidanje maske, 1960), Opisanie człowieka (Opis čoveka, 1966), Los wielokrotny (Sudba višestruka, 1968), Kraina pierwsza (Prva zemlja, 1969), Wierzby polskie (Poljske vrbe, 1971), Wiersze i obrazy (Pesme i slike, 1973), Wzajemność (Uzajamnost, 1974), Ta srebrna dziewczyna (Ta srebrna devojka, 1979), zb. pesama za decu Niby na niby (Tobož bajagi, 1961), Taka sobie muzyka (Muzika k'o muzika, 1965), Pisanie pamiętnika (Pisanje memoara, 1982) i dr.

 

Leopold LEWIN

[Leopold Levin]

Pesnik, prevodilac. Rođen 28. VII 1910. u Pjotrkovu Tribunalskom, umro 7. XII 1995. u Varšavi. Završio je prava i Višu školu žurnalistike u Varšavi 1931. U Lavovu je uhapšen 1940. i vreme do 1943. proveo je u sovjetskim logorima i zatvorima. U Džambulu je osnovao poljsko pozorište i rukovodio njegovim radom. Između 1944. i 1946. radio u političkoj upravi Poljske vojske, zatim na radiju; sarađivao je u vojnim listovima i časopisima. Bio je aktivan u Udruženju poljskih pisaca (ZLP) – kao generalni sekretar (1948-1950) i član uprave (1963-1965). Levin je bio takođe član uredništva časopisa "Kultura" (1963-1971) i zamenik glavnog urednika mesečnika "Literatura na Świecie" (1971-1976).

Stihove je počeo da piše u znaku poetike "Skamandra", s prizvucima neoklasicizma i ekspresionizma. Vreme rata obeležila je nostalgična i rodoljubiva lirika u duhu poljske romantičarske tradicije. Posle II svetskog rata stvara u duhu socijalističkog realizma, a posle 1956. u njegovom pesništvu dominira intimna i refleksivno-filozofska lirika – u poznoj fazi stvaralaštva protkana autobiografizmom. U poljskoj kulturi Levin je poznat kao autor brojnih prevoda iz ruske, kao i književnosti nemačkog govornog područja.

DELA: zb. pesama – debi Wyrąb lasu (Seča šume, 1931), Kora pisana (Ispisana kora, 1933), Sen zimowy (Zimski san, 1934), Sny o powrocie (Snovi o povratku, 1948, pesme napisane 1941-44), Odpowiedź poety (Odgovor pesnika, 1951), Poemat o Dzierżyńskim (Poema o Đeržinskom, 1951), Żołnierska droga (Vojnički put, 1953), Nowe wiersze (Nove pesme, 1961), Trzy głosy (Tri glasa, 1976), Posianie do wnuka (Setva do unuka, 1985), Wiersze o gulagu, miłości i śmierci (Pesme o gulagu, ljubavi i smrti, 1995) itd.

 

Stanisław PIĘTAK

[Stanislav Pjentak]

Pesnik i prozni pisac. Rođen 3. VIII 1909. u Vjelovjesi blizu Sandomježa, umro 27. I 1964. u Varšavi. Studirao je polonistiku i sociologiju u Krakovu (1929-1933), ali je studije iz finansijskih i zdravstvenih razloga prekinuo. Od 1934. živeo je u Varšavi radeći kao korektor, službenik i publicista. Za vreme rata, koji je proveo u rodnom kraju, bavio se ilegalnim prosvetnim radom, a posle rata pomagao je u sprovođenju agrarne reforme. Radio je potom u časopisima u Lođu, a vodio je jedno vreme tamošnju organizaciju pisaca (1949-1956). Od 1956. živeo je ponovo u Varšavi, stalno zaposlen u nedeljniku "Orka". U to vreme je postao patron književnih debitanata. Iscrpljen i potcenjen, psihički je oboleo i izvršio samoubistvo. Od 1965. ustanovljena je nagrada za pesnike-početnike, koja nosi njegovo ime.

U ranoj poeziji odlikovao se spontanošću i izvornim lirizmom, a zatim se okrenuo seoskoj tematici koju je stilizovao na različite načine – od romantičarskog, preko avangardnog, do pseudofolklornog. U posleratnom pesničkom i proznom stvaralaštvu nastavlja tretman seoske tematike sa snažnijim socijalnim akcentima.

Poznat mu je autobiografski romaneskni ciklus – tetralogija Młodość Jasia Kunefala (Mladost Jasja Kunefala, 1938), kao i roman Białowiejskie noce (Bjalovjejske noći, 1939, 1-2).

DELA: zb. pesama Alfabet oczu (Azbuka očiju, 1935), Legendy dnia i nocy (Legende dana i noći, 1935), Obłoki wiosenne (Prolećni oblaci, 1938), Dom rodzinny (Rodna kuća, 1947), Szczęście i cierpienie (Sreća i patnja, 1958), Pośrodku żywiołów (Usred stihija, 1960), Zaklinania (Zaklinjanja, 1963), poema Ziemia odpływa na zachód (Zemlja plovi na zapad, 1936), romani Nagi grom (1947), Ucieczka z miejsc ukochanych (Bekstvo iz omiljenih mesta, 1948), Plama (Mrlja, 1963), Odmieniec (Čudak, 1964), zb. pripovedaka Front nad Wisłą (Front na Visli, 1946), Upragnione losy (Željena sudbina, 1959), Matnia (Vrša, 1962), eseji Portrety i zapiski (Portreti i beleške, 1963), Notatnik poetycki (Pesnička beležnica, 1966) itd.

 

Julian PRZYBOŚ

[Julijan Pšiboš]

Pesnik i esejista. Rođen 5. III 1901. u Gvoznjici kod Žešova, umro 6. X 1970. u Varšavi. Završio je polonistiku u Krakovu i zaposlio se kao srednjoškolski profesor; 1937-1939. boravio je u Parizu; posle rata je bio poljski ambasador u Švajcarskoj (1947-1951), upravnik Biblioteke Jagelonskog Univerziteta (1951-1955). Od 1955. živeo je u Varšavi. Bio je urednik književnih časopisa "Przegląd Kulturalny", "Poezja" i "Miesięcznik Literacki".

Pšiboš je bio vodeći stvaralac tzv. Krakovske avantgarde u drugoj pol. 20-ih godina. Poeziju je shvatao kao koncentrisanu, svrsishodnu i zanatski savršenu delatnost, zasnovanu na disciplini stvaraoca i ekonomičnosti njegovog izraza; stroga organizovanost jezičkih sredstava obezbeđuje kondenzovanost misaonih i slikovnih elemenata, a u hijerarhiji tih sredstava na prvom mestu je metafora. U početnoj, avangardističkoj fazi negovao je kult mehanizma i tehnološkog progresa; od polovine 30-ih godina okreće se ruralnim i socijalnim temama, folkloru, refleksivnoj lirici, kritici i esejistici.

DELA: zb. pesama Śruby (Zavrtnji, 1925), Oburącz (Oberučke, 1926),

Z ponad (Odozgo, 1930), Równanie serca (Jednačina srca, 1938), Póki my żyjemy (Dok smo živi, 1944), Miejsce na ziemi (Mesto na zemlji, 1945), Najmniej słów (Što manje reči, 1955), Na znak (1966), Kwiat nieznany (Neznani cvet, 1968), zb. eseja Czytając Mickiewicza (Čitajući Mickjeviča, 1950), Linia i gwar (Linija i žagor, 1959), Sens poetycki (Pesnički smisao, 1963), beleške i odlomci Zapiski bez daty (Zabeleške bez datuma, 1970), antologija narodne poezije Jabloneczka (Jabučica, 1953) i dr.

 

Tadeusz RÓŻEWICZ

[Tadeuš Ruževič]

Pesnik, dramski i prozni pisac, scenarista. Rođen 9. X 1921. u Radomsku. Za vreme rata pohađao je tajnu vojnu obuku i učestvovao u partizanskim akcijama; sarađivao je u ilegalnoj štampi. Posle rata studirao je istoriju umetnosti u Krakovu. Od 1949. živeo je u Glivicama, a od 1968. u Vroclavu.

Ruževič je jedan od vodećih savremenih poljskih pesnika i dramatičara, glasnogovornik generacije koja je preživela rat.

Posle tragičnih iskustava, pesnik je izgubio poverenje u tradicionalne estetske vrednosti evropske civilizacije i nastoji da pronađe novu pogonsku snagu – pesničku i egzistencijalnu. U njegovoj poeziji ta traganja ogledaju se u snažnom isticanju etičke problematike, formalnom uprošćavanju, zgušnjavanju izraza, čišćenju poezije od patetike i oveštalih ornamenata – u korist jednostavnog i škrtog izraza i gotovo kolokvijalnog jezika. Kasnije Ruževičevo stvaralaštvo obeležio je protest protiv duhovne krize realsocijalizma i različitih oblika malograđanske konvencionalnosti.

DELA: zb. pesama Niepokój (Nemir, 1947), Czerwona rękawiczka (Crvena rukavica, 1948), Pięć poematów (Pet poema, 1950), Czas, który idzie (Vreme koje prolazi, 1951), Wiersze i obrazy (Pesme i slike, 1952), Równina (Ravnica, 1954), Formy (Oblici, 1958), Twarz trzecia (Obličje treće,1968), Zawsze fragment (Uvek odlomak, 1996), Recycling (1998), drame Kartoteka (1961), Grupa Laokoona (Laokoonova grupa, 1961), Świadkowie albo Nasza mała stabilizacja (Svedoci ili Naša mala stabilizacija, 1962), Śmieszny staruszek (Smešni starac, 1964), Stara kobieta wysiaduje (Stara žena silazi, 1968), Białe małżeństwo (Beli brak, 1974), Do piachu (Do peska, 1979), Pułapka (Klopka, 1982), zb. pripovedaka Przerwany egzamin (Prekinuti ispit, 1960), Śmierć w starych dekoracjach (Smrt u starom dekoru, 1970) i dr.

 

Włodzimierz SŁOBODNIK

[Vlođimjež Slobodnjik]

Pesnik, satiričar, dečji pisac i prevodilac. Rođen 19. IX 1900. u Novoukrajini (Ukrajina), umro 10. VII 1991. u Varšavi. Studirao je polonistiku u Varšavi; 1932-1939. vodio je čitaonicu "Literaria". Bio je levičarski kulturni radnik, član međuratne pesničke grupe "Kwadryga". Prve godine rata (1939-1941) proveo je u Lavovu, a ostatak – u Uzbekistanu (1941-1945). Bio je član Saveza sovjetskih pisaca. Po povratku u Poljsku, živeo je u Lođu, a od 1957. u Varšavi.

Autor je preko dvadeset pesničkih zbirki.

DELA: zb. pesama Modlitwa o słowo (Molitva za reč, 1927), Nowa Muza (Nova Muza, 1930), Dom w Ferganie (Kuća u Ferganu, 1946), Sonety o Wicie Stwoszu i trzy poematy (Soneti o Vitu Stvošu i tri poeme, 1954), Kamienny cień (Kamena senka, 1960), Róża światła (Ruža svetlosti, 1967), Odkrywanie dali (Otkrivanje daljine, 1976), Reszta światła (Svetlost preostala, 1984), Rozmowa z otchłaniami (Razgovor s ambisima, 1989), dela za decu Maly bęben a wielki bęben (Mali bubanj i veliki bubanj, 1948), Czary - mary (Hokus-pokus, 1986), uspomene Jesienny dzień (Jesenji dan, 1986), satire Bez figowego listka (Bez smokvinog lista, 1959) itd.

 

Anatol STERN

[Anatol Stern]

Pesnik, prozni i dramski pisac, filmski scenarista, dečji pisac i prevodilac. Rođen 24. X 1899. u Varšavi, umro 19. X 1968. u istom gradu. Završio je polonistiku u Varšavi. God. 1921-1922. uređivao je avangardni časopis "Nowa Sztuka". II svetski rat zatekao ga je u Lavovu, gde se zadržao 1939. i 1940, kada su ga uhapsile sovjetske vlasti. Evakuisan je 1941; stupio je u Andersovu armiju, a sa njom se 1942. obreo u Palestini i Izraelu. Od 1948. živeo je u Varšavi.

Jedan je od osnivača grupe futurista 1918. godine, koautor futurističkih manifesta i pesničkog almanaha "Gga". Kao pristalica Apolinera, uzdizao je gradsku sredinu i čovekovu telesnost; njegove su pesme avangardno intonirane, maštovite, pune kalamburskih poigravanja, pune interesovanja za erotiku.

DELA: zb. pesama Futuryzje (Futurizije, 1919), Nagi człowiek w śródmieściu (Goli čovek u centru grada, 1919), Anielski cham (Anđeoski prostak, 1924), Bieg do bieguna (Trk do zemljinog pola, 1927), Rozmowa z Apollinairem (Razgovor s Apolinerom, 1938), Wiersze dawne i nowe (Stare i nove pesme, 1957), Widzialne i niewidzialne (Vidljivo i nevidljivo, 1964), Alarm nocny (Noćna uzbuna, 1970), satire i pesme Z motyką na słońce (S motikom na sunce, 1967), roman Ludzie i syrena (Ljudi i sirena, 1955), pripovetke za decu Opowiadania starego szpaka (Priče starog čvorka, 1957), zb. pripovedaka Zabawa w piekło (Igra pakla, 1959), eseji Poezja zbuntowana (Pobunjena poezija, 1964), Głód jednoznaczności i inne szkice (Glad za jednoznačnošću i drugi ogledi, 1972), drame Szkoła geniuszów (Škola za genije), Ich troje (Njih troje), Górnicy (Rudari), filmski scenariji prema delima Stefana Žeromskog Przedwiośnie (Uoči proleća), Wiatr od morza (Vetar od mora) i dr.

 

Wisława SZYMBORSKA

[Vislava Šimborska]

Pesnikinja, esejistkinja. Laureat Nobelove nagrade za književnost 1996. Rođena 2. VII 1923. u Bnjinu (Kurnjik) kod Poznanja. Od 1931. živi u Krakovu. Studirala je polonistiku i sociologiju na Jagelonskom univerzitetu. Od 1953. radila je u uredništvu nedeljnika "Życie Literackie" u kojem je uređivala poeziju, a od 1968. pisala feljtone za stalnu rubriku Lektury nadobowiązkowe (Neobavezna lektira).

Poezija Šimborske, pisana jednostavnim jezikom intimne ispovesti, pokreće prevashodno filozofska, etičko-egzistencijalna pitanja. Čovek i živi stvor uopšte predmet su duboke pesnikove solidarnosti, utemeljene na svesti o zajedničkoj biološkoj prošlosti (evolucionizam) i zajedničkoj sudbini (nepravda, smrt, zaborav). U pesmama Šimborske biće ilustracija i aplikacija pojedinih filozofskih postavki, odnosno polemike sa njima (Heraklit, Montenj, Lajbnic, Hjum i dr.).

DELA: zb. pesama Dlatego żyjemy (Zato živimo, 1952), Pytania zadawane sobie (Pitanja sebi, 1954), Wołanie do Yeti (Dozivanje Jetija, 1957), Sól (So, 1962), Sto pociech (Stotinu radosti, 1967), Wszelki wypadek (Svaki slučaj, 1972), Wielka liczba (Veliki broj, 1976), Ludzie na moście (Ljudi na mostu, 1986), Wieczór autorski (Autorsko veče, 1992), Koniec i początek (Kraj i početak, 1993), Widok z ziarnkiem piasku (Predeo sa zrncem peska, 1996), zb. ogleda Lektury nadobowiązkowe (Neobavezna lektira, 1973).

 

Aleksander WAT

[Aleksander Vat]

Pesnik, prozaista, prevodilac. Pravo prezime Chwat [Hvat]. Rođen 1. V 1900. u Varšavi, umro 29. VII 1967. u Antoniju (Francuska). Studirao je filozofiju na Varšavskom univerzitetu. U Varšavi je 1921-1922. uređivao avangardni časopis "Nowa Sztuka", a 1924-1925. – "Almanach Nowej Sztuki". Kasnije, 1929-1931. uređivao je "Miesięcznik Literacki", dok je od 1932. do 1939. vodio izdavačku delatnost čuvenog preduzeća Gebetner i Volf. II sv. rat proveo je u SSSR-u – 1939-1940. u Lavovu, 1940-1941. uhapšen od NKVD-a, kasnije evakuisan u Kazahstan, gde je živeo do 1946. Posle repatrijacije nastanio se u Varšavi. Od 1948. do 1955. bio je glavni urednik izdavačke kuće PIW. U više navrata (1955-1957) lečio se u Francuskoj, gde je 1959. ostao za stalno.

Vat je jedan od tvoraca poljskog futurizma, član varšavske futurističke grupe i autor, odnosno koautor futurističkih manifesta. Posle futurističkih eksperimenata u poeziji, posvetio se dadaističkoj poetskoj prozi – Ja z jednej i Ja z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka (Ja s jedne i Ja s druge strane moje mopsogvozdene peći, 1920). Pod uticajem katastrofističkih raspoloženja nastala je zbirka groteskno-fantastičnih priča Bezrobotny Lucyfer (Nezaposleni Lucifer, 1927). Posle rata pisao je refleksivnu i deskriptivnu liriku, a s vremenom i napredovanjem teške bolesti, polje njegove refleksije proširilo se na opštu oblast civilizacije i svođenje njenih, a i vlastitih bilansa.

DELA: zb. pesama Wiersze (Pesme, 1957), Wiersze śródziemnomorskie (Mediteranske pesme, 1962), Ciemne świecidło (Tamna svetiljka, 1968), Ewokacja (Evokacija, posmrtno 1981); uspomene iz II svetskog rata, diktirane u magnetofon: Mój wiek (Moj vek, 1978, 1-2) itd.

 

Witold WIRPSZA

[Vitold Virpša]

Pesnik, prozni pisac i prevodilac. Rođen 4. XII 1918. u Odesi (SSSR), umro 16. IX 1985. u Zapadnom Berlinu (SRN). Studirao prava i muziku u Varšavi. U odbrambenom ratu 1939. dopao je nemačkog zarobljeništva, 1945–1947. bio je oficir Poljske vojske, 1947–1955. radio je kao rukovodilac odeljenja za kulturu i umetnost u Ščećinu i urednik na Poljskom radiju. Od 1956. živeo je u Varšavi i radio kao urednik u nedeljniku "Po prostu" (1956-1957), a zatim u časopisu "Nowa kultura" (1957-1958). Od 1960. živeo je u Zapadnom Berlinu i niz svojih dela objavio na nemačkom.

DELA: zb. pesama Sonata (1949), List do żony (Pismo ženi, 1953), Faeton (1988), poema Don Juan (1960), romani Na granicy (Na granici, 1954), Pomarańcze na drutach (Pomorandže na iglama, 1964), eseji Polaku, kim jesteś? (Poljače, ko si? 1978, na nemačkom: 1971) i dr.